44 miliardy do dolarów, czyli przeszło 40% rocznego budżetu Polski. Tyle najbogatszy człowiek świata zgodził się zapłacić za założony 16 lat temu serwis społecznościowy. Ta jedna z największych w historii transakcja może rozbić się o ścianę tajemnicy. Czy słynna platforma mikroblogowa to technologiczna bańka mydlana napompowana złudzeniem o swojej potędze? Czy Elon Musk przelicytował Twittera, czy podjął swoją grę?
Łakomy kąsek
Twitter, którego przychód za 2021 rok wyniósł ponad 5 miliardów dolarów, według oficjalnych danych obsługuje obecnie 465 milionów aktywnych użytkowników. Oznacza to, że 7,5% mieszkańców globu powyżej 13. roku życia korzysta z tego ćwierkającego medium. A jeśli z listy usuniemy Chiny, gdzie władze zabroniły tłitowania, liczba użytkowników platformy urośnie do 10% osób na świecie.
Te medium mikroblogowe, którego uczestnicy mogą pisać komentarze o długości 280 znaków ze spacjami (5 lat temu dawało się wystukać maksymalnie 140 znaków), zawładnęła emocjami milionów ludzi na całym świecie. Ćwierkają najwięksi – przywódcy polityczni, liderzy biznesu, artyści, dziennikarze. Oficjalne profile w na TT otworzyły rządy, ministerstwa, ambasady, przedsiębiorstwa we wszystkich zakątkach świata. Na tym medium często pojawiają się pierwsze przełomowe informacje, tu dochodzi do dyskusji, sporów, dram. To tu wreszcie zwykły obywatel może zaczepić ważną osobę i zadać jej najtrudniejsze pytanie, skomentować wypowiedź, postępowanie, wzbudzić emocje społeczne, zaistnieć jako gwiazda.
Nie zdziwiło więc, że Twitter powołany do życia w 2006 roku przez Jacka Dorseya , Noah Glassa, Biz Stone i Evana Williamsa skusił twórcę SpaceX i Tesli. W kwietniu gruchnęła wieść, że Musk i właściciele ćwierkającego serwisu społecznościowego ustalili cenę sprzedaży na 44 miliardy dolarów, czyli po ponad 54 dolary za akcję. To aż 20 dolarów więcej niż jeszcze miesiąc wcześniej wyceniała je nowojorska giełda.
Plan Muska
Megamiliarder z ekscytacją omawiał pomysły na demokratyzację Twittera, zwalczanie cenzury i przywrócenie wolności słowa, zwiększenie jego przejrzystości poprzez ujawnienie algorytmów oraz pobieranie opłat za korzystanie z serwisu. Chciał również usunięcia botów, czyli fałszywych kont służących często kształtowaniu opinii publicznej.
Zgodnie z planami Muska tłiterowicze musieliby się uwiarygodnić, tak aby zyskać pewność, że za kontami społecznościowymi stoją rzeczywiści ludzie. Z punktu widzenia biznesu to rozsądna strategia, ponieważ pozwala dotrzeć do prawdziwych konsumentów, za którymi stoją ich portfele, co dalej powinno skusić reklamodawców.
Tło polityczne
Zapowiedzi miliardera rozgrzały do czerwoności spór między Demokratami a Republikanami w USA. Amerykańscy konserwatyści cieszyli się, ponieważ liczyli oni na większą równowagę światopoglądową, że nie powtórzą się sytuacje takie jak z usunięciem konta Donalda Trumpa. Demokraci obawiali się, że TT zaroi się od mowy nienawiści, która uderzy w różne mniejszości.
Wedle informacji z serwisu Kepios, zajmującego się jak mówi ich maksyma „tym co ludzie tak naprawdę robią w Internecie”, TT największą popularność zyskał w USA, gdzie korzysta z niego ponad 80 milionów osób, kolejne miejsca zajmują Japonia z niemal 60 milionami użytkowników, Indie z 25 milionami, oraz Brazylia z 20 milionami tłiterowiczów.
Zważywszy na oddziaływanie Twittera na amerykańskie społeczeństwo, nie zaskakuje tocząca się Stanach walka polityczna o medium. Musk, którego trudno podejrzewać o konserwatywne sympatie, zapowiedział, że Trump będzie mógł wrócić na Twittera, ale ten uznał, że nie ma szans, bo stworzył własną platformę społecznościową – Truth Social.
Inni miliarderzy jak Bill Gates, Jeff Bezos i Jimmy Wales kwestionowali ten zakup. Założyciel Microsoftu pytał, czy w ramach wolności słowa na Twitterze pokażą się dezinformacje o szczepionkach, a szef Amazona zastanawiał się, czy interesy Muska w Chinach, wpłyną na spolegliwość Twittera wobec Państwa Środka. Twórca Wikipedii, Jimmy Wales był pewny, że Twitter pod nadzorem Muska przetrwa co najwyżej 5 lat. Uniwersytet Harvarda przeprowadził badania opinii publicznej, które pokazały, że 57% amerykanów popiera transakcję nabycia Twittera przez Elona Muska.
Demokracja według Elona
Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) nie raz przywoływała megamiliardera do porządku, po tym jak tweetował o swoich zamiarach biznesowych. Jego mikrowiadomości wywoływały turbulencje kursu akcji Tesli, a to zdaniem Komisji służyło spekulacjom i wprowadzało inwestorów w błąd. Regulator zmusił Muska to konsultowania swoich tłitów z dyrektorami Tesli, co najbogatszy człowieka globu uznał za „atak na wolność słowa”.
Multimilioner pytał publicznie swoich obserwatorów na Twitterze:
Wolność słowa jest niezbędna do funkcjonowania demokracji.
Czy uważasz, że Twitter rygorystycznie przestrzega tej zasady?
Prosił o namysł i przestrzegał, że „konsekwencje sondażu będą bardzo ważne”. Ponad 70% z 2 milionów followersów, którzy oddali głos w ankiecie, odpowiedziało, że… NIE.
Ankieta odbyła się zaledwie dwa tygodnie przed zakupem największego pakietu akcji ćwierkającego medium społecznościowego, czyli w marcu tego roku. Magnat biznesowy nabył wówczas pakiet 73,5 miliona akcji, czyli 9,2% wszystkich papierów wartościowych Twittera, za ponad 2,5 miliarda dolarów. Stał się największym udziałowcem cyfrowego giganta i miał apetyt na więcej. Ceny akcji Twittera w ciągu jednego dnia poszybowały w górę o 27%.
Wrogie przejęcie?
Zarząd Twittera czynił wtedy starania, aby Musk nie wykupił spółki, proponując akcjonariuszom środek prawny w postaci tzw. zatrutej pigułki, którą stosuje się w przypadku wrogiego przejęcia. Zaproszono Muska do zarządu i zablokowano pulę akcji, które mógł nabyć do poziomu 14,9%.
Jako członek władz Musk byłby pozbawiony możliwości krytyki spółki z San Francisco oraz dzielenia się z opinią publiczną w sieci swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami na jej temat. Megamiliarder jednak ostatecznie wycofał z możliwości przystąpienia do zarządu Twittera i zdecydował, że chce po prostu wykupić ćwierkające medium. Porozumienie w tej sprawie Musk i Twitter zawarły pod koniec kwietnia.
Rozwód przed ślubem
W lipcu szef Tesli wycofał się z transakcji, a Twitter kwestionuje jego stanowisko. Oto argumenty jakie podnoszą obie strony:
- Musk uważa, że kierownictwo Twittera nie mówi prawdy na temat liczby kont spamowych oraz botó Twitter twierdzi, że jest ich 5%, a Musk, że sporo więcej,
- Twitter zwolnił wysokich rangą dyrektorów i jedną trzecią zespołu pozyskiwania talentów, łamiąc zobowiązanie do zachowania nienaruszonego stanu organizacji biznesowej,
- Twitter przekonuje, że Musk zgodził się na umowę i nie ma prawa się wycofać, a jeśli miał jakieś wątpliwości, to powinien je zgłaszać wcześniej,
- Przychody Twittera w II kwartale 2022 spadły do poziomu 1,18 mld dolarów z przewidywanych 1,32 mld USD, a koszty i wydatki wzrosły. Strata osiągnęła pułap 270 mln dolarów. Zdaniem szefów Twittera to chaotyczna postawa najbogatszego człowieka globu odstraszyła reklamodawców.
Na zarzuty Twittera Muska odpowiedział cytatem z Warrena Buffetta:
Dopiero gdy ucichnie fala, odkrywasz, kto pływa nago.
Zarząd Twittera ripostował za to w poetycko-pogodowych klimatach:
Miliony akcji Twittera są codziennie wymieniane pod chmurą wątpliwości wywołanych przez Muska
Ceny akcji Twittera zaczęły spadać, a obie strony wytoczyły przeciwko sobie potężne działa, w których kulami miały się stać paragrafy, a artylerzystami renomowane międzynarodowe kancelarie specjalizujące się w prawie korporacyjnym, dla tzw. białych butów. Naprzeciwko siebie stanęli bowiem najwięksi prawni strzelcy Wachtell, Lipton, Rosen & Katz, reprezentujący Twittera oraz Quinn Emanuel Urquhart & Sullivan, LLP po stronie Muska. Wielka wojna ma się rozpocząć w połowie października w sądzie w Deleware i potrwa zaledwie 5 dni. To będzie blitzkrieg, a nie wieloletnie walki pozycyjne w okopach.
Szykuje się największa rozprawa rozwodowa wszechczasów, która rozpoczęła się jeszcze zanim narzeczeni złożyli sobie przysięgę przed ołtarzem, nie mówiąc już o skonsumowaniu nocy poślubnej. Sędzia Kathaleen McCormick nakazała obu stronom współpracę w dobrej wierze i w przekazywaniu sobie informacji i dokumentów.
Sporne fuzje i przejęcia, które trafiają na wokandę sądu w Delaware, często też kończą się renegocjowaniem umów lub ugodami, a nie wyrokiem nakazującym unieważnienie transakcji. Założyciel Twittera, Bret Taylor nie owija w bawełnę:
Zarząd Twittera zobowiązuje się do zamknięcia transakcji po cenie i warunkach uzgodnionych z panem Muskiem
Prawnicy bogacza odpowiedzieli w następujący sposób:
Twitter zignorował prośby pana Muska o informacje, czasami odrzucał je z powodów, które wydają się nieuzasadnione, a czasami twierdził, że przestrzega kontraktu, przekazując Muskowi niekompletne lub bezużyteczne informacje.
Sprawę komplikuje zapis umowy przedwstępnej przewidujący, że Elon Musk zapłaci Twitterowi 1 miliard dolarów odszkodowania, jeśli nie uda się sfinalizować transakcji z powodów takich jak nie pozyskanie finansowania na przejęcie lub zablokowanie transakcji przez organy regulacyjne. Opłata za zerwanie nie miałaby jednak zastosowania, gdyby Musk sam rozwiązał transakcję. Sąd w Deleware będzie miał zatem twardy orzech do zgryzienia.
Miłość zakupoholika?
Czy najbogatszym człowiekiem globu zawładnął szał zakupoholizmu, niczym uzależnioną od shopppingu Becky Bloomwood z „Wyznań zakupoholiczki”. Miliarder ćwierka z uwielbieniem od 12 lat, zyskując 80 milionów obserwatorów. Dzięki Twitterowi buduje swoją markę osobistą oraz komunikuje pomysły biznesowe. Elon Musk pewnego dnia wypalił:
Niektórzy ludzie używają włosów, aby wyrazić siebie, ja używam Twittera
Miliarder hamletyzował rzucając w wirtualną przestrzeń a to:
Kocham Twittera
A to:
Czy Twitter umiera?
Zawiedziona miłość, czy wyrafinowana gra? To mógłby wiedzieć tylko ktoś siedzący w umyśle Elona Muska.
W oczekiwaniu na wyrok
Może być kilka powodów, dla których dyrektor generalny Tesli próbuje wycofać się z transakcji:
- nacisk i presja osób i środowisk, którym nie podobają się zapowiadane przez niego zmiany na Twitterze, co zagraża jego pozostałym interesom,
- Twitter być może jest zbyt silnie napompowany różnymi fałszywymi kontami, przez co nie byłby aż tak dobrym przedsięwzięciem biznesowym, po którym zwróciłyby się zainwestowane miliardy,
- transakcja może teraz być postrzegana jako zawyżona po tym, gdy akcje Twittera i cały rynek technologii spadły w ostatnich tygodniach. Akcje Tesli, na których Musk planował częściowo sfinansować transakcję także straciły na wartości.
Czas pokaże również, ile rozwód będzie kosztował Muska oraz czy (i ile?) Twitter zarobi na niechcianym małżeństwie. Może też stać się tak, że Musk zostanie przymuszony przez sąd do kontynuowania transakcji, albo wycofa się z niej po angielsku jakby nigdy nic.
Jaki będzie Twitter i inne media społecznościowe? Czy rynek je przeszacował i trzeba będzie urealnić ich cenę? Co z pompowaniem tych platform przez fakekonta? Co z demokracją i wolnością słowa? Rozstrzygnięcie sporu przez sąd w Deleware będzie miało przełomowe znaczenie dla przyszłości rynku platform społecznościowych, wolności słowa w Internecie oraz sposobu prowadzenia interesów przez największych ludzi biznesu.