Nadchodzący Dzień Matki nie dla każdej mamy jest powodem do radości. Niektóre tego dnia idą z jednej pracy do drugiej, ponieważ ich byli partnerzy notorycznie unikają łożenia na dziecko. Choć problem niepłacenia alimentów z założenia nie ma płci, to wśród uchylających się od obowiązku jest tylko 6 proc. kobiet. Pozostałe 94 proc. stanowią ojcowie, dla których odpowiedzialność za dziecko kończy się w momencie rozstania. Zapraszam do artykułu, w którym opowiem, jak aktualnie przedstawia się temat tzw. alimenciarzy i jak wielu z nich zapomina o comiesięcznym przelewie.
Ile wynoszą długi alimentacyjne?
Jak wynika z raportu udostępnionego przez Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor, w listopadzie 2022 r. było w Polsce niemal 279 tys. osób, które nie wywiązują się z obowiązku alimentacyjnego. Ich łączne zadłużenie wynosiło 13,4 mld zł, czyli urosło względem poprzedniego roku o prawie 40 proc. Te dane są najpewniej zaniżone, ponieważ, żeby dłużnik trafił do rejestru BIG, musi go tam zgłosić wierzyciel, a wielu z nich tego nie robi. Statystyki Krajowej Rady Komorniczej (KRK) są bardziej wiarygodne. A te mówią, że na początku 2023 r. toczyło się 607 tys. postępowań alimentacyjnych.
Niestety, KRK nie przekazała bardziej szczegółowych danych dotyczących problemu niepłaconych alimentów, dlatego w dalszej części odwołuje się do raportu z BIG. Według niego średnie zadłużenie dłużnika wynosi 48 tys. zł, a rekordzistą jest 49-letni mieszkaniec kujawsko-pomorskiego, który zalega 719 tys. zł. Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem fakt, że alimenciarzami są głównie mężczyźni – stanowią oni aż 94 proc. wśród niepłacących. Ten nierównomierny rozkład płciowy wynika z tego, że sądy znacznie częściej przyznają prawo do opieki matce, a ojca zobowiązują do łożenia na dziecko.
Kim jest przeciętny polski alimenaciarz?
Zdecydowana większość niepłacących ojców zamieszkuje trzy województwa: śląskie (ponad 33 tys. osób), mazowieckie (prawie 32 tys.) i pomorskie (niemal 22 tys.). Ich dług wynosi łącznie 4,3 mld zł. Najliczniejsza grupa zadłużonych mężczyzn (169 tys. osób) ma od 35 do 54 lat. Młodych alimenciarzy (od 18 do 24 lat) jest tylko nieco ponad 1 tys. a w wieku 65 lat i więcej – 8 tys. Wśród matek, które nie łożą na swoje dzieci, jest podobnie – najwięcej niepłacących jest wieku od 35 do 54 lat, niecałe sto nie ukończyło jeszcze 24 lat, a około 1 200 ma ponad 65 lat.
Problemem są nie tylko pieniądze, ale i brak inicjatywy do spotkań z dziećmi. 92 proc. respondentów biorących udział w badaniu BIG InfoMonitor przyznaje, że ich były partner nie tylko zapomina o przelewaniu alimentów, ale i nie spotyka się w ogóle z dzieckiem lub ogranicza kontakt do minimum. To sprawia, że cała odpowiedzialność za wychowanie spoczywa na głównym opiekunie.
Co ciekawe – alimenciarze mają problemy z regulowaniem także innych swoich zobowiązań. Co trzeci z nich (dokładnie 34 proc.) znajduje się w rejestrze dłużników BIG także z powodu niepłacenia rat kredytu lub domowych rachunków.
Na co można przeznaczyć alimenty?
W 2020 r. średnia wysokość zasądzonych alimentów wynosiła 884 zł. Przepisy prawa nie określają ani minimalnych, ani maksymalnych alimentów. Niepisaną zasadą, którą stosują niektóre sądy, jest orzekanie alimentów nie niższych niż 500 zł na jedno dziecko. Obowiązek alimentacyjny ma zaspokoić usprawiedliwione potrzeby małoletniego. Należy w nich uwzględnić zarówno najważniejsze potrzeby fizyczne (zapewnienie wyżywienia, dachu nad głową, odzieży, lekarstw itp.), związane z rozwojem (np. korepetycje, płatne kursy), jak i kulturalne (wyjścia do kina, wyjazdy wakacyjne, prezenty).
Zatem alimenty są po to, aby wydać je na utrzymanie dziecka. O ile zakup nowego ubrania czy opłacenie przedszkola jest kwestią oczywistą, że w ten sposób zaspokaja się potrzeby małoletniego, to wiele osób zapomina o mniej bezpośrednich kosztach. Zaliczyć można do nich choćby rachunki za prąd – dziecko przecież świeci światło w swoim pokoju czy korzysta z laptopa. Takie zwykłe, codzienne aktywności też generują koszty, których nie powinien ponosić tylko jeden rodzic.
Tematem, który powtarza się cyklicznie co roku, jest kwestia wyprawki szkolnej. Sądy nie podwyższają alimentów na jeden miesiąc, kiedy kompletuje się niezbędne przybory i książki, a wydatki są wtedy większe. Rzadko który ojciec zgadza się z własnej woli dołożyć do zakupu wyposażenia szkolnego, a wśród niepłacących alimenciarzy ten odsetek jest jeszcze mniejszy. W gronie osób unikających regularnego płacenia alimentów tylko 1 na 100 wyjątkowo w sierpniu lub we wrześniu robi przelew, aby dziecko miało wyprawkę do szkoły. Pozostałe 99 nie martwi się tym, że rodzic sprawujący główną opiekę (najczęściej matka) będzie musiał zdecydować, czy kupić dziecku plecak, czy opłacić czynsz.
Niestety, to nie jest przejaskrawienie problemu, ale smutna rzeczywistość, za którą stoją twarde dane. Aż 40 proc. gospodarstw, w których drugi z rodziców nie płaci alimentów, przedstawia, że żyje bardzo skromnie, a 4 proc. deklaruje, że są na tyle biedni, że nie wystarcza im na podstawowe potrzeby. Trochę ponad połowa (52 proc.) posiada środki na codzienne życie, ale musi oszczędzać na poważniejsze wydatki, a 2 proc. uważa, że żyje im się dobrze i mogą sobie pozwolić na wszystko bez oglądania każdej złotówki.
Czy niepłacenie alimentów można usprawiedliwić?
Zdecydowana większość rodziców (9 na 10 ankietowanych), pod których opieką jest dziecko, uważa, że braku płacenia alimentów nie można w żaden sposób usprawiedliwić. W końcu oni mają obowiązek zapewnić małoletniemu utrzymanie bez względu na to, co dzieje się w ich życiu, więc dlaczego dla drugiego rodzica miałyby być jakieś ulgi? Wśród tych, którzy widzą okoliczności usprawiedliwiające niepłacenie alimentów, 60 proc. wskazują jako taką okoliczność utratę pracy, a 40 proc. chorobę przewlekłą. Żaden z respondentów nie wytypował jako usprawiedliwienia narodzin kolejnego dziecka z nowego związku.
Przy zasądzaniu wysokości alimentów sąd bierze pod uwagę możliwości majątkowe i zarobkowe ojca oraz rzeczywiste potrzeby dziecka.
Możliwości zarobkowe to nie faktyczne zarobki rodzica, lecz także te dochody, które może uzyskać przy dołożeniu należytej staranności, stosownie do swych sił umysłowych i fizycznych
– tak w uzasadnieniach wyroków definiuje „możliwości zarobkowe” wiele sądów (np. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 11 maja 2017 r., sygn. akt I ACa 1827/16).
Tym samym nie chodzi tu o osiągane dochody (które na umowie są często zaniżane lub całkowicie ukrywane poprzez tzw. pracę na czarno), lecz także te hipotetyczne. Sąd bada, ile mógłby zarobić pozwany o alimenty, jeśli wykorzystałby możliwości, jakie daje jego wykształcenie i posiadane kwalifikacje.
Co zrobić, gdy rodzic nie płaci alimentów?
W sytuacji, kiedy rodzic nie płaci zasądzonych alimentów, należy zgłosić się do komornika. Do wniosku o wszczęcie egzekucji (można go pobrać ze stron internetowych kancelarii komorniczych) trzeba dołączyć wyrok sądu. Po złożeniu wniosku komornik dokona egzekucji z majątku alimenciarza – np. zajmie mu rachunek bankowy lub wynagrodzenie.
Jeżeli komornikowi nie uda się wyegzekwować należności od dłużnika, rodzic może wnieść o wypłatę do Funduszu Alimentacyjnego, o ile spełnia kryterium dochodowe. Wynosi ono do 900 zł na każdego członka rodziny mieszkającego z dzieckiem. Fundusz pokrywa zasądzone alimenty do wysokości 500 zł. Działa to poniekąd automatycznie – jeśli gospodarstwo domowe spełnia warunki, to w ciągu miesiąca od złożenia wniosku, zostaje wydana decyzja o wypłacie.
Środki z funduszu pochodzą z budżetu gminy, więc alimenciarz zaciąga dług wobec niej. Jeśli go nie spłaca – gmina wpisuje niepłacącego rodzica do bazy dłużników BIG InfoMonitor i składa wniosek o ściganie za przestępstwo określone w art. 209 § kodeksu karnego, czyli za niepłacenie alimentów. To dla dłużnika jest realnym sygnałem, że jeśli nie zacznie regulować zobowiązań, może iść do więzienia nawet na dwa lata. A alimenty i tak będzie musiał spłacić, ponieważ fakt odbycia kary więzienia, nie oznacza umorzenia zaległych należności.
Po jakim czasie niepłacenia alimentów grozi więzienie?
Do 2017 r. alimenciarze mogli uniknąć odpowiedzialności, jeśli płacili w miarę regularnie po złotówce. Wynikało to z mętnych przepisów, które stanowiły, że karze podlega „uporczywe” unikanie obowiązku alimentacyjnego. A wpłacanie symbolicznej kwoty na poczet alimentów nie zalicza się do takiego zachowania. Ukróciło to zaostrzenie prawa poprzez wprowadzenie zapisu, że karalne jest opóźnienie w płaceniu alimentów wynoszące 3 miesiące. Teraz alimenciarze nie mają takiej swobody, jak do niedawna, co – jak widać po powyższych przykładach – i tak nie zniechęca ich do kombinowania, jak tu wymigać się od obowiązku.