Około 1 mld 153 mln zł – tyle Zakład Ubezpieczeń Społecznych wypłacił w ramach programu “Aktywny rodzic”. Nie obyło się jednak bez problemów. Niektórzy rodzice wciąż nie otrzymali środków ani nawet decyzji, inni skarżą się na opóźnienia w wypłatach. Spora grupa jest też niezadowolona z braku waloryzacji świadczeń, o czym zdecydowano pomimo rosnącej inflacji. Efektem rządowego programu miał być powrót rodziców na rynek pracy, a pośrednio również zwiększenie dzietności. Tymczasem na chwilę obecną świadczeniobiorcy mierzą się z biurokracją i rosnącymi kosztami.
Rodzice czekają na pieniądze
Wnioski o dofinansowanie w ramach programu “Aktywny rodzic” można było składać od 1 października 2024 roku. Przypomnijmy, że dzieli się on na trzy kategorie: Aktywni rodzice w pracy, Aktywnie w żłobku i Aktywnie w domu, przy czym na jedno dziecko można otrzymać tylko jeden rodzaj wsparcia. Wypłaty ruszyły pod koniec listopada, kolejna transza została przekazana w grudniu i w styczniu. Problem w tym, że nie wszyscy rodzice otrzymali pieniądze. Niektórzy nie wiedzą nawet, jaki jest status ich wniosku. Inni otrzymali środki za dany miesiąc, ale bez wyrównania do października. Co na to ZUS? Rodzice otrzymują odpowiedzi o treści: “źle wypełniony wniosek”, “to sztuczna inteligencja rozpatruje wnioski”, “brak pracowników do pracy nad wnioskami”. Zatem żadnych konkretów, a jeśli już mowa o jakichś terminach, nie zawsze są one dotrzymywane.
Ile zajmuje Tobie fakturowanie? W Faktura.pl najszybsi robią to w 30 sekund
Przez pierwszy miesiąc darmowego korzystania z aplikacji zobaczysz, jak jej funkcje uproszczą Ci życie. Oto zalety korzystania z Faktura.pl:
➔ Automatyczne wystawianie faktur cyklicznych
➔ Wysyłka dokumentów z poziomu aplikacji
➔ Program zintegrowany z Krajowym Systemem e-Faktur
➔ Możliwość księgowania swoich kosztów za pomocą kilku kliknięć
➔ Natychmiastowa płatność przy pomocy przycisku „Kliknij, aby opłacić fakturę” umieszczonego na dokumencie
➔ Funkcja magazynu z możliwością zintegrowania z Allegro
“Żłobkowe” drenuje kieszenie rodziców
Aktywnie w żłobku to świadczenie cieszące się największą popularnością. Docelowo miało zniwelować opłaty za pobyt w placówce, ale rodzice, których wnioski wciąż nie zostały rozpatrzone nadal płacą. I to jeszcze więcej niż przed 1 października. Jednym z głównych problemów, jaki dotknął rodziców dzieci uczęszczających do żłobka, było podniesienie czesnego. Do 1 października 2024 roku kwoty kształtowały się na poziomie 400-1300 zł, w zależności od gminy. Obecnie stawka minimalna w większości placówek to 1500 zł, a więc tyle, ile wynosi maksymalne dofinansowanie w ramach programu Aktywnie w żłobku. To jednak nie koniec. Maksymalne czesne to 2200 zł (oczywiście, dyrektor żłobka może ustalić wyższą sumę, ale wtedy rodzic traci dotację) i taka kwota pojawiła się w cenniku wielu placówek.
Wyrównanie “żłobkowego” jest tym bardziej problematyczne, że za rozliczenie dofinansowania odpowiadają dyrektorzy placówek. Rodzice nie otrzymują pieniędzy na własny rachunek – trafiają one bezpośrednio na konto żłobka. Takie rozwiązanie ma zapobiegać fikcyjnemu zapisywaniu dzieci i opóźnieniom w płatności czesnego. Z drugiej strony to właśnie dyrekcja ma obowiązek przekazać rodzicom kwotę wynikającą z wyrównania, zatem ostatecznie to od jej działań zależy, kiedy otrzymają środki pieniężne.
“Babciowe” też z problemami
W nieco lepszej sytuacji są rodzice pobierający tzw. “babciowe”. Co prawda część ich wniosków również zaginęła w eterze, ale przynajmniej nie muszą ponosić kosztów – chyba, że – zamiast babci – dzieckiem odpłatnie opiekuje się niania. Z drugiej strony, na forach internetowych pojawiają się niepokojące informacje dotyczące weryfikacji zatrudnienia. ZUS sprawdza, czy rodzice lub jeden z rodziców nie podjęli pracy fikcyjnie, celem uzyskania świadczenia. Zawiesza tym samym jego wypłatę do momentu wyjaśnienia. Oczywiście ci, którzy pracują legalnie, nie powinni mieć powodów do obaw. Tyle, że pieniądze otrzymają dopiero po zakończeniu postępowania wyjaśniającego.
Z drugiej strony, w gorszej sytuacji są na przykład studenci zatrudnieni na umowę zlecenie, którzy w ogóle nie otrzymują babciowego. Wszystko dlatego, że kryterium przyznania świadczenia nie jest podjęcie jakiejkolwiek pracy, a podleganie składkom na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Pieniędzy nie otrzymają także freelancerzy, a więc osoby, które nie prowadzą działalności gospodarczej, świadcząc usługi na podstawie umowy o dzieło. Problem ten dotyczy tylko “babciowego” – w przypadku “żłobkowego” zatrudnienie rodziców nie jest sprawdzane.
Waloryzacja? Tak, ale tylko dla “żłobkowego”
Inflacja, która w 2025 roku miała wyhamować, wciąż daje się we znaki. Rosnące koszty sprawiają, że beneficjenci programu “Aktywny rodzic” coraz częściej wspominają o waloryzacji świadczenia. Niektóre zasiłki, takie jak na przykład zasiłek opiekuńczy, podlegają corocznej waloryzacji. Inne świadczenia, takie jak 800+, nie. Podobnie będzie z “babciowym”. Rząd przewiduje tylko jedną waloryzację, która będzie dotyczyć “żłobkowego”. Nie oznacza to jednak, że placówki otrzymają więcej pieniędzy. Zwiększy się jedynie limit, do którego rodzice mogą skorzystać z dofinansowania. Do 31 marca 2025 roku wynosi on 2 200 zł. Kwota ta równa się 120% uśrednionych miesięcznych wydatków ponoszonych przez jednostki samorządu terytorialnego na zapewnienie jednemu dziecku opieki w instytucjach opieki nad dziećmi do lat 3.
Kwota świadczenia nie zostanie więc podwyższona, ale żłobki będą mogły podnieść opłaty za pobyt dzienny. Obecnie rodzice muszą dopłacić maksymalnie 700 zł, czyli mniej więcej tyle, ile płacili, zanim “żłobkowe” weszło w życie. Przypomnijmy, że wielu było uprawnionych do pobierania Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego (RKO), który zapewniał dofinansowanie do żłobka w kwocie 400 zł.
“Babciowe” albo RKO. Kto musi zwrócić świadczenie?
Od początku mówiło się, że program “Aktywny rodzic” zastąpi Rodzinny Kapitał Opiekuńczy. Pojawiły się jednak problemy natury administracyjnej. Mianowicie, aby zachować ciągłość wypłaty świadczeń, rodzice, którzy złożyli wniosek o dofinansowanie z nowego programu, wciąż otrzymywali RKO. W efekcie przez pewien czas pobierali oba świadczenia jednocześnie. Teraz pieniądze wypłacone w ramach RKO będą musieli zwrócić. Mogą to zrobić na trzy sposoby:
- przekazując jednorazowo pełną kwotę na rachunek, z którego otrzymali RKO,
- przekazując nadpłatę ratalnie,
- poprzez potrącenie z 800+ lub Aktywny rodzic.
“Aktywny rodzic” – same problemy, a może są jakieś plusy?
Jak każdy program społeczny, tak i “Aktywny rodzic” boryka się z pewnymi problemami. Teoretycznie nikt nie został wykluczony, ponieważ nawet rodzice pracujący, którzy nie spełniają kryteriów “babciowego”, otrzymają miesięcznie 500 zł za opiekę nad dzieckiem. W porównaniu do 1500 zł to oczywiście mało, ale zawsze coś. ZUS przekonuje, że w najbliższym czasie rozwiąże problem nierozpatrzonych wniosków, a te, które spływają na bieżąco, będą procedowane w krótszym czasie.
Problemy mają więc zostać zażegnane, zatem zastanówmy się, jakie plusy ma flagowy program rządu? Statystyki pokazują, że największym jego beneficjentem są żłobki. Od początku jego istnienia na rzecz placówek ZUS przekazał 688 mln zł. Jeśli chodzi o żłobki miejskie, to pieniądze trafiają do gmin, które są ich organami prowadzącymi. W większości placówek od 1 października 2024 roku podniesiono czesne z 400-600 zł do 1500 zł. Pieniądze z programu “aktywnie w żłobku” zwiększają dochody gmin, które mają być przeznaczone m.in. na polepszenie standardów opieki w placówce. Tak zapisano na przykład w uchwale miasta Konin, ale nie sprecyzowano, jakie działania zostaną podjęte celem podniesienia ów standardów.
Dobra wiadomość jest taka, że od października zmienił się krajobraz opieki wczesnodziecięcej. Z analizy przeprowadzonej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Opieki Społecznej wynika, że zmniejsza się liczba tzw. białych plam. Są to gminy, które nie zapewniają żadnej opieki dla dzieci do lat 3. Na początku 2023 roku było ich aż 1109, a pod koniec 2024 roku – 939.
Matki wrócą na rynek pracy?
Zwiększenie dostępu do żłobków i punktów opieki dziennej ułatwia rodzicom powrót na rynek pracy. Zgodnie z danymi Polskiego Instytutu Ekonomicznego aż 77% niepracujących kobiet mających dzieci w wieku od 1 do 3 lat deklaruje, że powodem, dla którego nie podejmują zatrudnienia, jest konieczność zapewnienia pociechom opieki. Tymczasem dr Alicja Sielska w komunikacie Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju podkreśla, że wprowadzenie programu “aktywny rodzic” niekoniecznie ma na celu powrót matek do pracy. W tym kontekście warto przywołać statystyki dotyczące zatrudnienia kobiet w Europie. Krajami o najwyższym wskaźniku aktywności zawodowej matek są Szwecja, Holandia i Słowenia. Polska, wbrew pozorom, wcale nie wypada źle – zdecydowanie gorsza sytuacja jest na przykład w sąsiednich Czechach. Zatem o co tak naprawdę chodzi? Projektodawca nie ukrywał, że jednym z pobocznych celów jest prokreacja. Rodzice, którzy mogą wrócić do pracy, z założenia powinni chętniej decydować się na dziecko. Problem nie leży jednak wyłącznie w dostępności żłobków, choć i tutaj nie jest kolorowo. Opieka wczesnodziecięca w sektorze publicznym w 97% jest dziś darmowa. Ale, na miejsce w żłobku miejskim trzeba czekać ok. 1,5 roku. Tymczasem opieka w sektorze prywatnym jest darmowa w 65% placówek.
A może wzrośnie dzietność?
Program “Aktywny rodzic” wszedł w życie w październiku 2024 roku, zatem jeszcze za wcześnie, aby omawiać jego skutki. Zwłaszcza jeśli chodzi o jakość opieki żłobkowej czy aktywność matek na rynku pracy. Niemal pewne jest natomiast, że program nie wpłynie na zwiększenie liczby urodzeń. Dobitnie pokazują to dane dotyczące 800+. Wskaźnik dzietności nie tylko nie rośnie, ale niebezpiecznie spada. W 2024 roku wynosił 1,12 i tym samym był najgorszy w całej nowożytnej historii Polski.
A może po prostu zwiększy liczbę miejsc w żłobkach?
Podstawowy wniosek, jaki przyniósł program “Aktywny rodzic” nie ma charakteru finansowego czy demograficznego, a społeczny. To żłobki, a nie babcie częściej opiekują się dziś małymi dziećmi. Stąd też, idąc tym tropem, być może dobrym rozwiązaniem byłoby zapewnienie miejsc maluchom w tego typu placówkach tak samo, jak w przedszkolach? Może, zamiast ponownie wpompować pieniądze na rynek, lepiej ulokować je tam, gdzie naprawdę są potrzebne? Nie jest to nowa propozycja, jednak, sądząc po tym, że kolejny rząd woli dać rybę zamiast wędki, prawdopodobnie nie zostaje zrealizowana.
Zainteresował Cię ten artykuł? Czytaj więcej takich treści w ramach cyklu „Alarm podatkowy”