Mimo nieprawidłowości w protokołach 84 z 250 badanych komisji wyborczych, z czego aż w 16 przypadkach głosy przypisano niewłaściwym kandydatom, 6 sierpnia 2025 roku Karol Nawrocki został zaprzysiężony na prezydenta Rzeczpospolitej Polski. W związku z tym przeanalizujemy jego podatkowe obietnice dotyczące zerowego PIT‑u i progu podatkowego. Czy zapowiada się realna ulga dla rodzin? A może była to wyłącznie „kiełbasa wyborcza”?
Kompetencje prezydenta Polski vs. obietnice wyborcze Karola Nawrockiego
Karol Nawrocki zapowiedział, że kiedy zostanie prezydentem wprowadzi „kontrakt podatkowy”, obejmujący następujące zmiany:
- Podwyższenie II progu podatkowego – podwyższenie drugiego progu do 140 000 zł.
- PIT 0% dla rodzin, które mają dwoje lub więcej dzieci – zwolnienie z podatku dochodowego do 140 tysięcy zł dochodu rocznie dla każdego rodzica (w sumie 280 tys. zł) wychowującego co najmniej 2 dzieci (małoletnich, niepełnosprawnych lub uczących się do 25. roku życia), niezależnie od wysokości dochodów rodziny.
- Korzyści z ulg prorodzinnych dla przedsiębiorców – ulgi podatkowe obejmą także przedsiębiorców rozliczających się podatkiem liniowym (19%) oraz ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych.
W kampanii jego wyborcom te plany wydawały się spójnym programem fiskalnym, gotowym do realizacji, a ekspertom obiecywaniem gruszek na wierzbie, ponieważ zgodnie z konstytucją prezydent ma tylko prawo inicjatywy ustawodawczej i możliwość wetowania projektów, a ostateczną decyzję na temat zmian legislacyjnych podejmuje Sejm i Senat. Bez ich poparcia zapowiadane reformy pozostaną pustymi obietnicami, których wprowadzenie w życie kosztowałoby nas 16 miliardów złotych rocznie (inne źródła szacują koszt reformy nawet na 15-29 mld zł rocznie).
To oznacza, że Nawrocki może formalnie coś zaproponować, jednak bez wpływu na większość parlamentarną i sporządzenia formalnego projektu jego inicjatywy skazane są na fiasko. Obietnice miały stworzyć iluzję sprawczości, ale ramy budżetowe i polityczne mogą okazać się dla prezydenta zbyt ciasne. W konsekwencji retoryka kampanii brzmi dziś bardziej jak zabieg PR‑owy, niż praktyczne rozwiązanie dla fiskusa.
Jak twierdzi rzecznik rządu Adam Szłapka:
Nie ma żadnego domniemania kompetencji i każda kompetencja prezydenta wynika wprost z konstytucji i nie może sobie uzurpować żadnych innych.
PIT‑0 i próg podatkowy — ogromne zyski dla zamożnych
Podstawą planu Nawrockiego miało być zwolnienie z podatku dochodowego dochodu do 140 000 zł rocznie uważanego za „kwotę wolną” dla każdego rodzica wychowującego co najmniej dwoje dzieci – czyli możliwe zwolnienie dochodu do 280 000 zł w przypadku gospodarstwa domowego. Szacuje się, że z tej ulgi mogłoby skorzystać około 2,6 mln rodzin, które obecnie pobierają świadczenie 800 plus na dwójkę potomstwa, przy czym nowa ulga podatkowa nie będzie sumować się z dotychczasową kwotą wolną od podatku (30 tys. zł rocznie) ani z ulgą na dzieci.
W praktyce jednak na największe oszczędności jak zwykle mogą liczyć najlepiej zarabiający. Jak czytamy na łamach Business Insider:
Rodzic osiągający roczny dochód w wysokości 180 tys. zł (czyli 15 tys. zł miesięcznie) dzięki nowej uldze będzie miał 140 tys. zł zwolnione z opodatkowania. Dodatkowo przysługuje mu 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku, co oznacza, że do opodatkowania pozostanie mu jedynie 10 tys. zł. Od tej kwoty można jeszcze odliczyć pracownicze koszty uzyskania przychodu (od 3 tys. zł do 5,4 tys. zł rocznie) oraz składki na ubezpieczenia społeczne pokrywane przez pracownika (w sumie 22 tys. 998 zł rocznie). W praktyce oznacza to, że taki rodzic nie zapłaci podatku dochodowego.
Ponadto rządzący obiecali, że ulga obejmie również przedsiębiorców rozliczających się podatkiem liniowym czy ryczałtem (19 %), co obecnie nie jest standardem. W rzeczywistości specyfika tych form rozliczeń sprawia, że wiele osób może nie skorzystać z ulgi — brak precyzyjnych przepisów może zamienić obietnicę w niedookreśloną normę prawną. Krytycy argumentują, że program ma charakter redystrybucji ku górze — czyli najwięcej na tym zyskają najzamożniejsi, podczas gdy dla obywateli o przeciętnych dochodach nie będzie to miało większego znaczenia.
Ku tej wizji skłania się także Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton:
Zwolnienie z PIT dochodów do 140 tys. zł rocznie dla rodziców wychowujących co najmniej dwoje dzieci oznaczałoby istotne korzyści podatkowe dla najlepiej zarabiających — nawet do 35,2 tys. zł rocznie na osobę. Przy dwójce dobrze zarabiających rodziców oznaczałoby to nawet 5,8 tys. zł oszczędności i to miesięcznie!
Dla porównania osoby na najniższej krajowej zyskają ok. 60 zł miesięcznie. Czyli aż 67% korzyści trafiłoby do rodziców z grupy 10% najlepiej zarabiających podatników, a w kieszeniach grupy połowy rodzin płacących niższe podatki zostałoby tylko 2% środków relokowanych od fiskusa.
Potwierdza to wiceminister finansów Jarosław Neneman:
Jedynie ok. 2 proc. korzyści trafiłoby do rodziców z grupy 50 procent najgorzej zarabiających podatników, a większość – tj. ok. 67 proc. korzyści – do rodziców z grupy 10 procent najlepiej zarabiających podatników na skali podatkowej. Jednocześnie na reformie skorzystałaby relatywnie niewielka liczba podatników (ok. 2,6 mln osób, tj. mniej niż 10 procent podatników na skali), których korzyść byłaby znacząca, ok. 11 065 zł w skali roku.
Zestawienie korzyści z zerowego PIT-u dla rodziców.

Finansowe skutki zwolnień podatkowych bez zabezpieczeń budżetowych
Eksperci ocenili, że pełen koszt PIT‑0 dla rodzin i przesunięcia progu wyniósłby ok. 19,1 mld zł rocznie, w tym 15,9 mld zł na zwolnienia dla rodzin z co najmniej dwojgiem dzieci oraz przedsiębiorców objętych ulgą. Z kolei Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na interpelację poselską wskazało, że sama ulga dla rodzin mogłaby pochłonąć około 29,1 mld zł rocznie, a uwzględniając dodatkowe postulaty – jak obniżka VAT, likwidacja podatku Belki czy waloryzacja emerytur – całkowite koszty mogą sięgnąć 48–50 mld zł rocznie.
W kampanii sugerowano, że część tych wydatków zostanie skompensowana poprzez uszczelnienie systemu VAT, odzyskanie luki podatkowej (ok. 45 mld zł). Jednak ekonomiści przestrzegają: takie oszczędności są mało realne – brak konkretnych mechanizmów i harmonogramów implementacji czyni tę propozycję czczą obietnicą. Ubytek wpływów PIT równy 1% PKB może destablizować budżet, chyba że zostaną cięcia wydatkowe lub nowe dochody, a takowe nie zostały przewidziane w propozycjach Nawrockiego.
Co więcej, skoro blisko 60% wpływów z PIT pochodzi od osób bez dzieci, ulgi dla rodzin mogą znacząco obciążyć te grupy. Skumulowane wyniki za I kwartał 2025 roku pokazują, że dochody z PIT dla budżetu spadły radykalnie – nawet o kilkadziesiąt miliardów złotych w porównaniu do 2024 roku – co dodatkowo ogranicza możliwość absorpcji nowych wydatków.
Co trzecia firma MŚP obawia się utraty płynności finansowej
Według raportu PARP, aż 33% przedsiębiorców MŚP wskazuje pogorszenie płynności jako największe zagrożenie dla dalszego działania firmy. To sygnał, że takie wpadki, jak w przypadku MC Donald’s, mogą być bardzo kosztowne i mieć realny wpływ cash flow. Czy znasz narzędzi finansowe, które mogą pomóc w utrzymaniu płynność firmy, bez obciążania jej zdolności kredytowej?
Szanse realizacji — kampania, nie reforma
Gdy emocje wyborcze opadły, okazało się, że zapowiadane reformy nie mają zaplecza społecznego, parlamentarnego ani finansowego. Nawet jeśli projekt zostanie złożony, bez negocjacji z rządem może zostać odrzucony już w pierwszym czytaniu.
Czas wdrożenia — rzekomo 2027–28 r. — wydaje się odłożeniem trudnych decyzji na później, a nie dowodem na gotowość do działania. Kalkulacje ekonomiczne wskazują, że wprowadzanie PIT‑0 bez rekompensaty może doprowadzić do wzrostu deficytu i w efekcie do naruszenia reguł fiskalnych Unii Europejskiej. Bez kompromisów politycznych i budżetowych plan Nawrockiego pozostaje w sferze retoryki. W świetle tych analiz trudno uznać program podatkowy za realną reformę. To raczej wstępny pomysł, pozbawiony konkretów, finansowej konstruktywności i realnego wsparcia legislacyjnego.
Obietnice dla wszystkich, zyski dla najbogatszych
Karol Nawrocki obiecał rewolucję podatkową: zerowy PIT dla rodzin, wyższy próg, obniżkę VAT, zniesienie podatku Belki. Jednak brak parlamentarnej większości, brak realnych źródeł dochodów i dominacja korzyści dla najlepiej zarabiających sprawiają, że te obietnice, mimo medialnego rozmachu, mogą okazać się jedynie pustymi deklaracjami. Bez zaplecza politycznego i budżetowego program nie ma szans na wdrożenie.