Tanie zakupy na Temu, Shein czy AliExpress mogą wkrótce przejść do historii. Unia Europejska przyspiesza prace nad nowymi przepisami, które mają ukrócić masowy napływ ultratanich paczek z Chin. Jeśli zmiany wejdą w życie już w 2026 roku, każda nawet drobna przesyłka może zostać objęta dodatkowymi opłatami, a czas dostawy znacząco się wydłuży. To rewolucja, która odmieni europejski rynek e-commerce, uderzy w chińskie platformy i… wymusi zmianę zakupowych nawyków milionów konsumentów.
Dlaczego Unia Europejska chce zakończyć erę tanich paczek z Chin?
Od kilku lat europejski rynek zalewają miliony przesyłek o bardzo niskiej wartości, wysyłanych głównie przez chińskie platformy e-commerce takie jak Temu, Shein czy AliExpress. Modele biznesowe tych gigantów oparte są na jednym zasadniczym fundamencie: braku ceł i uproszczonych odprawach dla paczek do 150 euro. Oznacza to, że produkty kosztujące 3, 5 czy 10 złotych trafiają do Europy bez żadnych dodatkowych opłat, a niektóre platformy celowo dzielą zamówienia na mniejsze części, aby uniknąć progów podatkowych i celnych.
W efekcie w 2023 roku do krajów Unii trafiło ponad 4,6 miliarda małych przesyłek, z czego zdecydowana większość pochodziła z Chin. Każda z nich omijała standardowe procedury celne, a firmy europejskie – od producentów obuwia, przez branżę tekstylną, po sieci handlowe – nie były w stanie konkurować z cenami produktów, których koszt wytworzenia i wysyłki często był niższy niż europejski koszt samej etykiety kurierskiej.
Dla unijnych decydentów stało się jasne, że skala zjawiska wymknęła się spod kontroli. Tani import zaczął osłabiać lokalny przemysł, wypierać europejskich producentów i destabilizować rynek, na którym regulacje i koszty działalności są znacznie wyższe niż w Chinach. Coraz częściej pojawiały się również problemy jakościowe i bezpieczeństwa produktów – od ubrań z toksycznych barwników, po urządzenia elektroniczne niespełniające norm bezpieczeństwa.
Właśnie dlatego Bruksela zdecydowała się na zdecydowaną reakcję: likwidację progu 150 euro, nałożenie opłaty manipulacyjnej na każdą przesyłkę i uszczelnienie systemu celnego. Zmiana ta ma przywrócić równowagę konkurencyjną i ograniczyć „szarą strefę” w e-commerce, która z roku na rok stawała się coraz większa. Jeśli przepisy wejdą w życie w 2026 roku, będzie to największa zmiana w europejskim handlu internetowym od dekady.
Próg 150 euro do likwidacji – co to oznacza dla kupujących?
Dotychczas wszystkie przesyłki o wartości poniżej 150 euro były zwolnione z opłat celnych, co stanowiło fundament tanich zakupów na Temu, Shein czy AliExpress. To właśnie ten próg – tzw. „de minimis” – Bruksela chce całkowicie znieść. Oznacza to gigantyczną zmianę dla konsumentów, bo nawet niewielkie zakupy za kilka złotych mogą wkrótce wiązać się z dodatkowymi kosztami.
Według propozycji Komisji Europejskiej każda paczka spoza UE miałaby być objęta opłatą manipulacyjną w wysokości około 2 euro, pobieraną w momencie odprawy celnej. Kwota może wydawać się symboliczna, ale przy produktach za 4–10 złotych dodatkowe 2 euro oznacza wzrost ceny o nawet 100–300 procent. Do tego dochodzi ryzyko naliczania VAT według krajowych stawek, co również podniesie finalny koszt zakupu.
Wprowadzenie pełnej odprawy celnej dla wszystkich paczek niesie jeszcze jeden skutek: wydłużenie czasu dostawy. Obecnie zamówienia z Chin często trafiają do Europy bez jakiejkolwiek kontroli i są błyskawicznie przekazywane kurierom. Po zmianach każda przesyłka będzie musiała przejść proces weryfikacji, co może potrwać od kilku dni do nawet kilku tygodni, zależnie od obciążenia służb celnych i liczby zamówień.
Plan przyspieszenia reformy z 2028 na pierwszy kwartał 2026 roku poparł komisarz ds. handlu Maroš Šefčovič, który wprost wskazał, że obecne przepisy są nieadekwatne wobec „skali nadużyć i presji na europejski rynek”. Jego zdaniem szybkie wdrożenie zmian będzie jasnym sygnałem, że Unia zamierza chronić własnych producentów i nie tolerować nieuczciwej przewagi importerów spoza Europy.
Jeżeli reforma zostanie zatwierdzona, europejscy konsumenci muszą liczyć się z zupełnie nowymi realiami zakupowymi. Era paczek za grosze może skończyć się praktycznie z dnia na dzień, a tanie platformy mogą zostać zmuszone do przebudowania całego modelu logistycznego.

Reakcja rynków i państw członkowskich – presja rośnie i zmiany już ruszyły
Zapowiedź szybszego zniesienia progu 150 euro wywołała natychmiastową reakcję na europejskich rynkach finansowych. Inwestorzy zaczęli obstawiać, że ograniczenie taniego importu poprawi sytuację lokalnych firm, które od lat przegrywały cenowo z chińskimi platformami. Na warszawskiej giełdzie mocno zwyżkowały akcje spółek z branży detalicznej – Żabka zyskała aż 5,9%, a wyraźne wzrosty odnotowały także CCC i Allegro.
Jednocześnie w wielu państwach członkowskich zaczęły pojawiać się oddolne pomysły na własne regulacje. Rumunia zaproponowała wprowadzenie lokalnej opłaty w wysokości 21 zł za każdą paczkę o niskiej wartości, argumentując to potrzebą ochrony krajowych firm. Włochy pracują nad osobnym podatkiem mającym uderzyć w tanie importowane produkty modowe. Takie inicjatywy pokazują skalę presji politycznej, ale tworzą jednocześnie ryzyko powstania regulacyjnego chaosu, w którym każdy kraj wprowadza inne zasady.
Właśnie tego najbardziej obawia się biznes. Organizacja EuroCommerce, reprezentująca europejskich detalistów i hurtowników, ostrzega, że niespójne przepisy między państwami zagrażałyby logice jednolitego rynku. Jeśli każde państwo wdrożyłoby własne opłaty, firmy logistyczne musiałyby obsługiwać 27 różnych systemów – co nie tylko zwiększyłoby koszty, ale i spowolniłoby cały handel internetowy.
Z tego względu Komisja Europejska mocno naciska na jednolite, wspólnotowe rozwiązanie, obejmujące całą UE. Wprowadzenie jednego systemu opłat i zasad ma zapewnić spójność, uprościć odprawy i zapobiec sytuacji, w której kraje próbują konkurować ze sobą odmiennymi stawkami i lokalnymi podatkami.
Presja polityczna rośnie z miesiąca na miesiąc, a przyjęcie wspólnego stanowiska przez państwa członkowskie może otworzyć drogę do formalnych negocjacji z Parlamentem Europejskim jeszcze przed końcem roku. Wszystko wskazuje na to, że Unia jest zdeterminowana, by zamknąć „furtkę”, która przez lata napędzała ekspansję tanich platform z Chin.
Inspiracja zza oceanu – USA już zareagowały i wywarły presję na Europę
Zmiany proponowane przez Unię Europejską nie pojawiły się w próżni. Stany Zjednoczone już wcześniej uruchomiły własną ofensywę przeciwko zalewowi tanich paczek z Chin, likwidując preferencyjne zasady importu i uszczelniając system odpraw. USA miały jeden z najwyższych na świecie progów de minimis, wynoszący aż 800 dolarów, co pozwalało na nieopodatkowany import ogromnej liczby przesyłek. Po skali nadużyć, zaniżaniu wartości zamówień i presji lokalnych producentów administracja w Waszyngtonie zaczęła jednak zdecydowanie ograniczać tę „furtkę”.
W efekcie, gdy amerykański rynek stał się mniej atrakcyjny dla chińskich sprzedawców, duża część taniego importu zaczęła kierować się do Europy, która wciąż miała preferencyjny, znacznie niższy próg 150 euro. Unia stała się więc naturalnym odbiorcą ogromnej liczby przesyłek, które przestały być opłacalne do wysyłki do USA.
To z kolei wywołało reakcję europejskich polityków. Coraz częściej podkreślano, że UE nie może być „rezerwuarem” dla paczek, których inne kraje nie chcą przyjmować bez kontroli. Holenderski minister finansów Eelco Heinen powiedział wprost, że „nadszedł czas, aby opanować sytuację”, a nowe przepisy mają zatrzymać lawinę importu i przywrócić równowagę konkurencyjną przedsiębiorstwom europejskim.
Dodatkowo europejscy producenci – zwłaszcza modowi, elektroniczni i artykułów gospodarstwa domowego – wskazują na przykład amerykański jako dowód, że zdecydowane działania regulacyjne faktycznie działają i ograniczają masowy napływ tanich produktów. To właśnie doświadczenia USA pokazały, że bez radykalnych zmian rynek wspólnotowy będzie coraz mocniej destabilizowany przez nieopodatkowany import.
W rezultacie europejskie prace legislacyjne nabrały tempa, a kierunek, w którym zmierzają, jest całkowicie zbieżny z reformami, które Amerykanie wdrożyli wcześniej: uszczelnienie odpraw, likwidacja progu de minimis i większa odpowiedzialność platform za ceny i zgodność towarów z przepisami.
Co dalej z tanimi zakupami online? Platformy z Chin szykują plan B
Jeśli unijne przepisy wejdą w życie w 2026 roku, rynek zakupów online czeka jedna z największych zmian ostatnich lat. Dotknie ona zarówno konsumentów, jak i same chińskie platformy, które będą musiały w ekspresowym tempie dostosować się do nowych realiów, a część z nich już zaczęła przygotowywać scenariusze awaryjne. Jakie są najbardziej prawdopodobne konsekwencje?
Wyższe ceny – koniec zakupów za kilka złotych
Doliczenie stałej opłaty oraz ewentualnych ceł i VAT-u sprawi, że kosmetyki za 5 zł, gadżety za 8 zł czy ubrania za 12 zł przestaną być „super okazjami”. Wielu użytkowników może ograniczyć liczbę drobnych zamówień, co zmusi platformy do zmiany strategii cenowej.
Wydłużone czasy dostaw
Odprawa każdej paczki oznacza realne opóźnienia. Czas dostawy z typowych 7–14 dni może wydłużyć się do 3–5 tygodni, zwłaszcza przy dużym obciążeniu urzędów celnych.
Możliwość pojawienia się minimalnej kwoty zamówienia
Aby uniknąć dziesiątek mikroprzesyłek, Temu i Shein mogą wprowadzić minimalną wartość koszyka (np. 40–50 zł), by rozłożyć opłaty na większe zamówienia.
Przenoszenie magazynów do Europy
To obecnie najbardziej prawdopodobna strategia obronna. Platformy już testują ten model – Shein posiada magazyny m.in. w Polsce i Niemczech, Temu uruchamia centra logistyczne w kilku krajach UE. Dzięki temu część paczek nie będzie podlegać pełnej odprawie na granicy.
Zmiana całego modelu biznesowego
Może to oznaczać wycofanie najtańszych, najmniej opłacalnych produktów, skupienie się na średniej półce cenowej, skrócenie łańcuchów dostaw oraz większą kontrolę jakości (w odpowiedzi na unijne regulacje).
Realny wzrost znaczenia europejskich platform
Lokalni detaliści, którzy latami przegrywali cenowo, mogą odzyskać klientów. To otwiera drogę dla firm takich jak Allegro, Otto czy Zalando, które będą mogły konkurować nie tylko logistyką, ale i bardziej przejrzystym systemem cenowym.
Jedno jest pewne: era paczek „za grosze”, bez cła i bez formalności, dobiega końca. Unijne zmiany mogą sprawić, że zakupy z Azji staną się bardziej zbliżone do krajowych – wolniejsze, droższe, ale uregulowane i pod większą kontrolą.
Kto zyska, a kto straci na nowych przepisach?
Planowane zmiany w unijnych regulacjach całkowicie przetasują rynek e-commerce. Część podmiotów niewątpliwie skorzysta, inni stracą swoją dotychczasową przewagę, a konsumenci będą musieli przyzwyczaić się do nowej logiki zakupów.
Kto na tym zyska?
Największymi beneficjentami będą europejscy producenci i detaliści, od lat zmagający się z nieuczciwą konkurencją cenową. Wyższe koszty importu małych paczek z Chin zredukują presję cenową, a lokalne sklepy oraz platformy (m.in. Allegro, Zalando, Otto) mogą odzyskać klientów, zwłaszcza w segmencie odzieżowym i drobnych akcesoriów. Zyskają też europejskie firmy logistyczne, bo pełne odprawy celne zwiększą zapotrzebowanie na profesjonalne usługi odprawowe. Ponadto skorzystają budżety państw, które zaczną pobierać VAT i opłaty od milionów przesyłek, które dotąd „przepływały” bez jakichkolwiek danin.
Kto straci?
Największym przegranym będą Temu, Shein i AliExpress, których model biznesowy opiera się na wysyłce milionów mikroprzesyłek z pominięciem ceł. Wyższe koszty i dodatkowe formalności mogą doprowadzić do spadku zamówień, konieczności reorganizacji logistyki lub rezygnacji z części produktów. Stracą też konsumenci, przede wszystkim ci, którzy regularnie kupowali drobne gadżety za kilka złotych – nowe opłaty sprawią, że takie zakupy przestaną być opłacalne. Ucierpi także segment sprzedawców dropshippingowych, korzystających z taniego importu do Europy.
Co oznacza koniec ery tanich paczek z Chin?
Nowe przepisy szykowane przez Unię Europejską mogą całkowicie odmienić sposób, w jaki Europejczycy kupują w Internecie. Zniesienie progu 150 euro, wprowadzenie opłaty manipulacyjnej i uszczelnienie odpraw celnych uderzą w chińskie platformy i zakończą czas przesyłek za grosze. Zyskają europejskie firmy, ale konsumenci muszą przygotować się na wyższe ceny i dłuższe terminy dostaw. Jedno jest pewne: jeżeli reforma wejdzie w życie w 2026 roku, rynek e-commerce wejdzie w nową erę, w której tanie platformy z Azji przestaną mieć tak uprzywilejowaną pozycję jak dotychczas.
Planowane przez UE zmiany w systemie celnym to nie tylko kwestia równowagi konkurencyjnej, ale też impuls do realnej transformacji rynku e-commerce. Przez lata mikroprzedsiębiorcy w Polsce byli zmuszeni konkurować z platformami oferującymi produkty tanie, często niespełniające europejskich norm. Nowe regulacje mogą przywrócić uczciwe zasady gry.
Dla wielu lokalnych firm to ogromna szansa na odzyskanie klientów, zwłaszcza w handlu internetowym i sektorze odzieżowym. Ale warto pamiętać: zwiększony popyt i szansa na rozwój to także potrzeba zabezpieczenia płynności finansowej. E-commerce wymaga inwestycji w logistykę, marketing czy zatowarowanie. Coraz więcej przedsiębiorców sięga w takich momentach po elastyczne źródła finansowania, jak mikrofaktoring. Dzięki niemu można szybciej uzyskać środki z wystawionych faktur, co pozwala na sprawniejsze działanie w dynamicznie zmieniającym się otoczeniu.
Unia chce zamknąć pewną epokę w handlu internetowym. To otwiera nową – bardziej dojrzałą i bezpieczną. Ale firmy, które chcą z niej skorzystać, muszą zadbać o płynność i gotowość do szybszego skalowania biznesu. Właśnie tu rośnie rola nowoczesnych usług finansowych.
Finea pomaga mikroprzedsiębiorcom utrzymać płynność. Wypłaca środki w ciągu 15 minut na podstawie wystawionej faktury – nawet wtedy, gdy klient jeszcze nie zapłacił.
Dzięki Finea:
-
Nie musisz czekać na pieniądze od klientów.
-
Możesz szybciej zainwestować w sprzęt i technologie.
- Możesz sfinansować faktury zakupowe/
-
Zyskujesz spokój, bo faktura opłacona to faktura z głowy.
Chcesz zobaczyć, jak to działa? Wystarczy jeden formularz bez długich umów, bez formalności.






































