Tak niskiego poparcia dla euro nie było od czasu, gdy Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Według raportu Warsaw Enterprise Institute opierającego się na badaniu Maison&Partners, aż 74% Polaków jest przeciwnych zmianie złotówki na euro. Co ciekawe, nawet osoby popierające członkostwo Polski w UE, w większości nie chcą wspólnej waluty. Przyczyny tej zmiany nastawienia mają nie tylko podłoże ekonomiczne, ale również społeczne, a nawet tożsamościowe. Sprawdź, co sprawiło, że Polacy ze zwolenników euro stali się jego przeciwnikami.
Poparcie dla euro spada
Jeszcze kilka lat temu za wprowadzeniem euro było blisko 35 proc. Polaków. Dziś takie rozwiązanie wpisuje się w poglądy jedynie 26 proc. naszych rodaków. Natomiast aż 74 proc. z nich uważa, że nie jesteśmy gotowi na pożegnanie złotówki. Co ciekawe, wśród przeciwników euro najwięcej jest:
- kobiet (80 proc.),
- osób w wieku 55+ (32 proc.),
- osób w wieku do 34 lat (24 proc.),
- zwolenników wyjścia Polski z UE (niemal 100 proc.).
Powyższe dane pochodzą z raportu opublikowane przez Warsaw Enterprise Institute bazującego na badaniu przeprowadzonym przez Maison&Partners.
Badanie wykazało, że blisko 49 proc. Polaków nie widzi żadnych korzyści wynikających z przyjęcia w Polsce euro. Natomiast wśród entuzjastów euro znaleźli się głównie przedsiębiorcy i ich rodziny, choć i w tej grupie wyniki nie są imponujące. Jak się okazuje, jedynie 18 proc. z nich to zwolennicy wspólnej waluty.
Twoja firmy potrzebuje dodatkowych środków, a Ty nadal czekasz na decyzję z banku?
Zgłoś się do eFaktor – a decyzję dotyczącą finansowania otrzymasz tego samego dnia. Wymień faktury na gotówkę w przeciągu 24h. Odbierz środki i wydawaj pieniądze swoje, a nie te, które pożyczył Ci bank.
Euro równa się drożyzna?
Na tle powyższych danych pojawia się pytanie, co sprawia, że poparcie dla euro tak drastycznie spadło? Obawiamy się przede wszystkim nagłego wzrostu cen, przez który jako społeczeństwo zubożejemy, a jako gospodarka staniemy się mniej konkurencyjni. Jako przykład wielu Polaków podaje Chorwację, w której ceny miały drastycznie wzrosnąć po przyjęciu euro. Tak się jednak nie stało, co pokazuje poniższa grafika.

Niebieskie kropki wskazują, że inflacja w styczniu i lutym 2023 utrzymywała się na podobnym poziomie, co w styczniu i w lutym w latach 2013-2022 (żółte słupki).
Drastyczny wzrost cen nie nastąpił także na Słowacji, choć zarówno tam, jak i w Chorwacji nieuczciwi przedsiębiorcy próbowali dorobić się na euro. Skuteczne jednak okazały się kontrole organów państwowych, które w porę wychwyciły nieprawidłowości. Zatem, może warto zastanowić się, czy Polska jest gotowa wprowadzić euro pod kątem organizacyjnym, a nie tylko ekonomicznym?
Euro a zubożenie społeczeństwa
Na zubożenie społeczeństwa wpływ ma wiele czynników, w tym wspomniany wyżej wzrost cen. Gdyby euro faktycznie przyczyniło się do wyższych kosztów życia, trudno byłoby utrzymać aktualny jego poziom. Niektórzy boją się, że wprowadzenie wspólnej waluty skutkować będzie zmniejszeniem inwestycji. A to pociąga za sobą kolejne skutki, takie jak większe bezrobocie.
Nie da się ukryć, że korporacje z kapitałem obcym działają w Polsce głównie ze względu na stosunkowo niskie koszty. Tymczasem, gdy przyjmiemy euro, w czym będziemy lepsi od Francji czy Niemiec? Możemy oczywiście pochwalić się kompetentnymi pracownikami, ale najprawdopodobniej to za mało, aby utrzymać inwestorów. Niższe podatki i programy wsparcia? Akceptacja społeczna dla takich rozwiązań jest niska i choć w niektórych przypadkach są one ekonomicznie uzasadnione, w Polsce do tej pory nie były stosowane na większą skalę.
Utrata tożsamości narodowej po przyjęciu euro
Ciekawym argumentem, który dotychczas nie odgrywał istotnej roli w kontekście euro, jest utrata tożsamości narodowej. Zdaniem części Polaków złotówka wyróżnia nas na tle innych państw i stanowi o naszej narodowości. Pogląd ten jest ściśle związany ze spadkiem poparcia dla członkostwa w UE. Choć nadal chce w niej pozostać 71 proc. Polaków, zauważamy spadek poparcia o 9 proc. w porównaniu do badania przeprowadzonego przed czterema laty. Nie ufamy naszym partnerom tak, jak dawniej. Z pewnością ma to związek z toczącą się za wschodnią granicą wojną i obawami o dalszy rozwój sytuacji. Nie jesteśmy pewni, czy w razie ataku na Polskę Unia nam pomoże. Mamy też coraz większe obiekcje w kontekście innowacyjnych rozwiązań, takich jak na przykład obowiązek użytkowania samochodów elektrycznych. A to wywołuje niechęć do dalszej integracji, także walutowej.
Dlaczego przedsiębiorcy są sceptyczni wobec euro?
Grupę, która w największym stopniu optuje za wprowadzeniem wspólnej waluty, stanowią przedsiębiorcy. Okazuje się jednak, że i oni nie są jej pewni. Jako zalety tego rozwiązania niektórzy podają redukcję ryzyka walutowego i łatwiejsze rozliczenia w handlu międzynarodowym. Pozwoliłoby to przedsiębiorcom uzyskać większą stabilność finansową. Jak więc wyjaśnić wszechobecny sceptyzm? Jak zauważa Grzegorz Taraszkiewicz-Sirocki, partner Grant Thornton, zmienność złotego w stosunku do euro nieznacznie wzrosła, ale nie na tyle, by obawiać się ryzyka kursowego. Podobne wnioski wynikają z badań NBP, które wskazują, że eksporterzy nie traktują wymiany waluty ani kursu jako problemu. Ponadto, po wielu latach niepokojów w temacie euro, polscy przedsiębiorcy niejako przyzwyczaili się już do odrębnej waluty.
Rząd unika tematu
Na postawy Polaków wobec euro wpływ mają również działania obecnego rządu, a właściwie ich brak. Przypomnijmy, że odkąd w 2007 roku Platforma Obywatelska przejęła władzę, wprowadzenie nowej waluty było tematem numer jeden. Polska miała natychmiast przestawić się na “tryb euro”, jednak podejmowane działania nie przyniosły rezultatu wskutek kryzysu gospodarczego. Gdy do władzy doszedł rząd Beaty Szydło, zaprzestano wszelkich starań o wejście do strefy euro. Od 2024 roku, gdy władzę ponownie przejął Donald Tusk, dyskusja rozgorzała na nowo . A władza zdaje się w tym temacie…nie mieć zdania lub po prostu, milczeć. Owszem, mamy mnóstwo innych problemów, wymagających niemal natychmiastowego rozwiązania. Ale czy w 2007 roku mieliśmy ich dużo mniej?
Czy Polska ma szansę na euro?
Każdy kraj przystępujący do UE ma obowiązek wprowadzić euro , jeśli spełnia kryteria konwergencji. Zgodę na pozostanie poza strefą wspólnej waluty uzyskała jedynie Dania i Wielka Brytania, gdy była jeszcze członkiem Unii. Zatem Polska teoretycznie nie ma możliwości, by uniknąć euro. Najpierw jednak musi wykazać się:
- stabilnością cen – inflacja może wyższa o maksymalnie 1,5 punktu procentowego w porównaniu do trzech najstabilniejszych pod tym względem państw członkowskich,
- długotrwałą równowagą finansów publicznych – Polska nie może być objęta procedurą nadmiernego deficytu,
- stabilnym kursem walutowym – Polska powinna od 2 lat uczestniczyć w mechanizmie kursowym ERM II,
- stabilnymi długoterminowymi stopami procentowymi – stopy procentowe mogą być wyższe o maksymalnie 2 punkty procentowe w porównaniu do trzech najstabilniejszych pod tym względem państw członkowskich.
Powyższe wymagania zostały wprowadzone przez Traktat z Maastricht. Przy czym nie wynikają one z żadnych ekonomicznych praw, a raczej ze zdrowego rozsądku. Mogliśmy się o tym przekonać, gdy kilka krajów zostało zaproszonych do strefy euro pomimo niespełnienia najważniejszych warunków. Na przykład w 2001 roku Austria, Belgia, Grecja i Włochy miały dług publiczny większy niż 60%. Inne ciekawe dane obrazuje poniższa tabela:

Jak się okazało, wprowadzanie wspólnej waluty w krajach, które nie spełniały wymagań, nie tylko nie przynosiło oczekiwanych korzyści, ale też przysporzyło wielu problemów. Dobitnie pokazuje to przykład Grecji, która w największym stopniu ucierpiała podczas kryzysu finansowego. Podobne skutki odczuła Hiszpania, w której rosła, a następnie pękła bańka na rynku nieruchomości. Nic więc dziwnego, że wielu ekspertów wypowiada się w podobnym tonie: jeśli nie spełniamy warunków, nie spieszmy się do euro. A Polacy zdają się ich słuchać.
Co grozi za niewprowadzenie euro?
Wejście do Unii w pewnym sensie stanowi zgodę na przyjęcie euro. Co jednak w przypadku, gdy pomimo spełnienia kryteriów konwergencji nie zdecydujemy się na wspólną walutę? Paradoksalnie nie grożą nam kary finansowe ani tym bardziej wykluczenie ze wspólnoty. UE może natomiast ograniczyć fundusze przyznawane Polsce. Ponadto władze unijne wychodzą z założenia, że kraj, który spełnia wszelkie wymagania, traci, nie będąc w strefie euro. Chodzi przede wszystkim o inwestycje, wymianę handlową i porównywanie cen.
Polacy nie chcą utopii euro
Wprowadzenie wspólnej waluty można dziś porównać do utopii. W teorii wszystko funkcjonuje prawidłowo, a w praktyce jest tak dobrze, że momentami…zaczyna być źle. Zastanówmy się, w jaki sposób jedna waluta ma funkcjonować w tak wielu krajach o różnych poziomach gospodarki? Już w 1961 roku Robert Mundell w pracy „A Theory of Optimum Currency Areas” stwierdził, że jedynym skutecznym sposobem zapobiegania asymetrii jest swobodny przepływ kapitału i ludzi. Ronald McKinnon w pracy „Optimum Currency Areas” uznał natomiast, że najważniejsza jest wymiana handlowa między krajami, które przyjęły wspólną walutę. W przypadku strefy euro wynosi ona jedynie 50 proc. i wykazuje tendencję spadkową. Trzecia teoria dotyczy dywersyfikacji produkcji, która ma zapobiegać asymetriom. Tyle tylko, że nie wszystkie kraje unijne mają ją dobrze zdywersyfikowaną. Zatem nawet w teorii optymalny obszar walutowy po prostu nie ma racji bytu.
Polacy nie chcą stać się częścią walutowego eksperymentu na szeroką skalę, jaką jest euro. Na przykładzie niektórych krajów widać, że wprowadzenie wspólnej waluty przyniosło więcej strat, niż korzyści. W innych państwach obywatelom nie żyje się gorzej, ale nie jest im też znacznie lepiej. A zatem zmian niepewnych, które niewiele wnoszą, Polacy zdecydowanie nie chcą.
Euro w Polsce najwcześniej w 2034 roku?
Polska nie jest gotowa na euro nie tylko mentalnie. Nie spełniamy podstawowych założeń ekonomicznych, które wynikają z Traktatu z Maastricht. Z drugiej strony, inne kraje też nie spełniały, a w strefie euro się znalazły. Rodzi się zatem pytanie, kiedy Polska przyjmie wspólną walutę? Resort Finansów wypowiada się w tej kwestii jasno – na ten moment nie ma możliwości wprowadzenia w Polsce euro. W podobnym tonie utrzymują się wypowiedzi Prezesa NBP Adama Glapińskiego. Jego zdaniem Polska będzie gotowa na przyjęcie euro najwcześniej w 2034 roku. Wtóruje mu Marta Kightley, pierwsza wiceprezes NBP, która uważa, że Polska powinna prowadzić niezależną politykę pieniężną, aby mówić o wzroście gospodarczym. Podkreśla, że przyjęcie wspólnej waluty nie uczyni nas bardziej wiarygodnym partnerem w negocjacjach z UE, tak samo jak nie czyni nas słabszymi jej brak.
Na tym, by Polska weszła do strefy euro, nie zależy też Komisji Europejskiej. Nie wywiera ona na nas większego wpływu w tym zakresie, co jednak na chwilę obecną nie powinno dziwić. W obliczu możliwej agresji Rosji i wyścigu technologicznego Unia wydaje się mieć zupełnie inne, pilniejsze problemy.
Co na temat euro w Polsce sądzą ekonomiści?
Wiemy już, co na temat euro sądzą Polacy oraz jak do sprawy odnosi się władza. A jakie zdanie mają w tym zakresie ekonomiści, którzy na problem powinni spojrzeć obiektywnie? Ich opinie są podzielone. Dr Sławomir Dudek, założyciel, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych w wywiadzie dla Forbes wyjaśnia, że unikanie tematu wprowadzenia euro skutkuje powstawaniem szkodliwych mitów. Te natomiast generują negatywne opinie w kontekście funkcjonowania Unii. Dodaje też, że Polska zobowiązała się przyjąć euro, a wątpliwości dotyczące wspólnej waluty w naszym kraju nie są poparte żadnymi ekonomicznymi analizami.
Inne zadanie ma Piotr Głowacki, ekonomista i ekspert Centrum Myśli Gospodarczej. Na łamach portalu PKB24 przyznał, że przystępując do strefy euro, tracimy możliwość prowadzenia suwerennej polityki pieniężnej. Dodatkowo Polska utraciłaby naturalny amortyzator pod postacią płynnego kursu walutowego. Ten mechanizm nie zadziałał na przykład w Grecji, która w czasie kryzysu gospodarczego od dawna należała już do strefy euro.
Euro w Polsce – tak czy nie?
Polacy nie chcą euro, władza też wydaje się nie mieć szerszych planów w zakresie wprowadzenia wspólnej waluty, ekonomiści są podzieleni. Unia, doświadczona historią krajów, takich jak Grecja czy Hiszpania, zdaje się nie naciskać. Na chwilę obecną można więc powiedzieć, że temat po prostu ucichł. Pozostaje pytanie, kto pierwszy zdecyduje się go na nowo poruszyć?