Dzieci Tamagotchi. Czy nowe pokolenia wychowa wirtualne potomstwo a ludzkość zniknie?
Sztuczna inteligencja wkracza w coraz więcej obszarów życia: od bankowości, przez bezpieczeństwo w ruchu drogowym, walkę z koronawirusem, po obsługę sprzętów domowych, a nawet wspiera opieki nad seniorami. Czy pomyślelibyście jednak, że elektryczny odgłos maszyn mógłby w przyszłości – i to całkiem niedalekiej – zastąpić nam dziecięcy śmiech, gwar i płacz?
Tamagotchi – powrót trendu
Niektórzy pamiętają krzyk mody, hit sprzed około ćwierć wieku, gdy młodzi ludzie na wszystkich kontynentach opiekowały się elektronicznymi alter ego zwierzaków. Pod koniec lat 90. japońska zabawka zyskała taką popularność, że otrzymała prześmiewczą nagrodę IG Nobla w dziedzinie ekonomii za „sprawienie, że miliony ludzi spędzały godziny w pracy na wychowywaniu wirtualnych zwierzątek”.
Tamagotchi dawały oznaki głodu, wydalały, rozwijały się, a na koniec umierały, co wywoływało u niektórych wrażliwców autentyczne traumy. Gadżety w kształcie jajka wyglądały jak mały zegarek elektroniczny – nazwa pochodzi od słów czas i jajko – opanowały świat, choć powstało kilka generacji tych urządzeń, kolejne nie zyskały już tak szerokiej popularności. Ostatnio trend troski o wirtualne stworzenia, personifikacji maszyn, wyłania się na nowo, choć w odmienionej formie.
Fabryka Zuckerbera
Twórca Facebooka inwestuje miliardy dolarów w metaverse, czyli cyfrowy świat, w którym będziemy mogli się przenieść wirtualnie przy pomocy okularów oraz słuchawek dowolne w miejsce, ułożyć sobie życie w wyobraźni, odseparować się od twardej codzienności. W meta-świecie doczekamy się wirtualnych „dzieci”, których wychowanie nie będzie prawie nic kosztować. Trochę jak Simsy, ale bardziej namacalne.
Catriona Campbell autorka wydanej niedawno książki „Zamysł AI: plan życia ze sztuczną inteligencją” („AI by Design: A Plan For Living With Artificial Intelligence”) przekonuje, że rozpowszechnienie się metadzieci, to kwestia bliskiej przyszłości:
„Jesteśmy już na dobrej drodze do stworzenia pokolenia Tamagotchi, które pod każdym względem będzie „prawdziwe” dla swoich rodziców”. Sztuczna inteligencja połączona z możliwościami mediów społecznościowych, pomogła Marcowi Zuckerberowi w wykreowaniu równoległej rzeczywistości, którą odbierzemy wszystkimi zmysłami.
Pieniądze w rozwój tego wirtualnego świata wydają najpotężniejsze korporacje globu takie jak Google, Apple, a nawet Nike, coś więc musi być na rzeczy. Czyżby te firmy rozpoznały oczekiwania generacji Zet?
Dziecko X
Z najsłynniejszym projektem „BabyX” eksperymentuje nowozelandzka firma Soul Machines, która zamierza sprawić, by dziecko wirtualne maksymalnie przypominało to prawdziwe. Nauczenie algorytmów odpowiednich reakcji,a by zachowywały się jak rozkoszna pociecha, to największe wyzwanie dla Marka Sagara i jego zespołu. Mimika oraz ruchy muszą idealnie naśladują aktywność maluchów, tak by posiadacz „BabyX” poczuł się jak mama lub tata. Cyfrowe pociechy odbiorą bodźce, zareagują na miny i słowa, będzie się można z nimi bawić oraz je dotknąć.
Tamagotchi 2.0
Historia zatacza koło, jednak zamiast zwierzątek, ludzie wychowają elektroniczne wersje dzieci, prawdopodobnie całkiem serio, a nie rozrywkowo jak w końcówce XX wieku. Młodzi z pokolenia Zet, zanurzeni od urodzenia w falach wi-fi, zaspokoją wirtualnie naturalny instynkt macierzyński i ojcowski, a przy tym unikną problemów z rodzicielstwem:
- ciąży i porodu,
- rosnących kosztów wychowania dziecka ,
- trudnego zachowania dzieci,
- obaw o przyszłość,
- braku czasu na rozwój kariery i rozrywkę.
Ponadto sporo millenialsów uważa, że potomstwo niekorzystnie wpłynie na przyszłość planety, targają nimi obawy o:
- środowisko, szczególnie zwiększone zużycie dwutlenku węgla,
- rosnące góry śmieci,
- przeludnienie globu.
Wirtualne potomstwo będzie „produktem”, który odpowie na te dylematy kolejnych generacji.
Pęd sztucznej inteligencji
Sztuczna inteligencja rozwija się na tyle szybko, że zdaniem inżynierów z Google już osiągnęła poziom 8-letniego dziecka. Futurolodzy przewidują, że koncepcja wirtualnych dzieci rozpowszechni się w przeciągu najbliższego półwiecza.
Zdaniem Catriony Campbell elektroniczne dzieciaki nie będą się różnić od rzeczywistych i będą tak zaprogramowane, że przejdą wszystkie fazy rozwoju od bobasa po nastolatka. Pobawimy się z nimi, przytulimy je, nawiążemy interakcję. Dla „wygody” będzie można pominąć niektóre okresy rozwoju wirtualnej pociechy, a gdy kogoś najdzie taka chęć, po prostu je wyłączy anulując subskrypcję.
Łukasz Trudnowski z think-tanku Klub Jagielloński twierdzi, że dzietność będzie informować o wyznawanych ideach. Osoby o konserwatywnym oglądzie świata raczej zechcą założyć duże rodziny, a te przekonaniach lewicowo-liberalnych często pozostaną bezdzietni.
Być może dzieci tamagotchi odpowiedzą na potrzebę instynktu rodzicielskiego tej drugiej grupy osób, którym łatwiej będzie w zgodzie ze sobą wytrwać w swoich przekonaniach.
Czy chcemy żyć naprawdę?
„Wyciszenie” wirtualnego dziecka wywołuje bardziej skojarzenie z lalką niż z prawdziwym maluchem. Istnieje zatem opcja, że meta-dzieci z fabryki Zuckerberga będą tylko zabawką i nie staną się substytutem realnego potomstwa w nowym rodzaju rodziny.
Czy wybierzemy prawdziwe życie z jego radościami i smutkami, czy też dzięki magikom od cyfrowych dzieci uciekniemy od codziennych problemów? Wielce prawdopodobne, że meta-świat oszuka nasze zmysły, zaspokoi naturalne ludzkie instynkty, da ułudę przeżywania życia kradnąc przy tym nasz czas, by oddać go we władanie reklamodawcom, nakręcając konsumpcję. Logując się w wirtualną przestrzeń, w jakiś sposób wyłączymy się ze świata prawdziwego.
Finanse na wyczerpaniu
Znaczna część najmłodszej generacji dorosłych uważa, że zwyczajnie nie stać ich na założenie rodziny i posiadanie dzieci. Niepewna sytuacja gospodarcza oznacza, że aby się utrzymać trzeba podjąć pracę w kilku miejscach, spędzić w niej więcej godzin, albo pogodzić się z niższymi dochodami. Obserwując trend wielkiej rezygnacji wśród millenialsów, można przyjąć, że wybiorą raczej mniejsze parcie na karierę zawodową i chudszy portfel.
Wysokie koszty życia związane z utrzymaniem mieszkania, spłatą kredytów studenckich powodują, że młodą rodzinę od początku czekają gigantyczne obciążenia, które zmuszą ją do zaciśnięcia pasa. Na domiar złego, na rynku nieruchomości w wielu krajach występuje deficyt mieszkań do zakupu i na wynajem.
W jednej z ankiet przeprowadzonej wśród pracujących Brytyjczyków aż 97% z nich twierdziło, że koszt wychowania dzieci jest zbyt wysoki. Stąd młodzi coraz dłużej mieszkają przy rodzicach, a gdy staną już twardo na finansowych nogach, szansa na dorobienie się własnego potomstwa spada, bo zegar biologiczny nie zwalnia.
Problemy społeczne
Potencjał dla rozwoju technologii dzieci tamagotchi odnajdziemy w badaniach społecznych Pew Research, które pokazują, że aż 44% bezdzietnych osób w wieku 18-49 lat twierdzi, że nie chce lub nie może w przyszłości mieć potomstwa. To wzrost w przeciągu 3 lat o 7 punktów procentowych.
Dzietność spada w zdecydowanej większości najlepiej rozwijających się państw, w Wielkiej Brytanii poleciała w dół do najniższych poziomów od ponad 80 lat. Rośnie przy tym współczynnik dokonywanych aborcji, ocenia się, że co piąta ciąża kończy się tym zabiegiem, a z powodów cywilizacyjnych co piąta para zmaga się z bezpłodnością.
Być może potomstwo z metaverse zasypie lukę w pragnieniach ludzi w przyszłości. Jeśli cyfrowe dzieci trafią pod strzechy, to będzie to odpowiedź na pytanie w jakim kierunku zmierza cywilizacja oraz o piętno jakie sztuczna inteligencja odciśnie na losach ludzkości.
Czy planeta będzie pełna ludzi nakładających na cyfrowe okulary i żyjących w świecie, którego nie ma. Czy to my będziemy zarządzać maszynami, czy też sztuczna inteligencja pokieruje nami, a na koniec prostu znikniemy?