Jeszcze kilka lat temu Adrian Zandberg był postacią niszową – kojarzoną głównie z merytorycznym wystąpieniem w telewizyjnej debacie liderów w 2015 roku. Dziś jego nazwisko pojawia się coraz częściej w sondażach prezydenckich, a on sam urasta do rangi jednego z głównych graczy lewicy. Jako lider Partii Razem i kandydat na najwyższy urząd w państwie, Zandberg przyciąga uwagę wyborców z różnych środowisk: od socjalnych idealistów, przez rozczarowanych centrowców, aż po zmęczonych politycznym marketingiem wyborców Konfederacji. Co ma do ukrycia? Co składa się na jego majątek? I jakie poglądy głosi?
Lewactwo wyssane z mlekiem matki
Adrian Tadeusz Zandberg pochodzi z ziemiańskiej rodziny o długich tradycjach politycznych. Jego przodkowie byli zaangażowani w działalność niepodległościową i społeczną. Jego prapradziadek Piotr Chryzostom Danysz, syn mieszczanina pniewskiego Antoniego, był starszym bratem mikrobiologa Jana Danysza, babcia łączniczką Oddziału V Komendy Głównej Armii Krajowej w stopniu strzelca-plutonowego w powstaniu warszawskim, odznaczona Krzyżem Walecznych, która po wojnie ukończyła studia medyczne, a pra-ciotką Regina Fleszarowa senatorka IV kadencji (1935–1938) i współzałożycielka Stronnictwa Demokratycznego w 1939. Te tradycje rodzinne łączące patriotyzm z postępowością, wywarły wpływ na światopogląd Adriana Zandberga.
Jak pisze genealog, Marek Jerzy Minakowski:
Pan dr Adrian Zandberg, jak na porządnego socjalistę przystało, pochodzi z porządnej rodziny patriotyczno-ziemiańskiej, która między powstaniami (listopadowe, legiony, warszawskie) żyła w wiejskim majątku („dworku”). Nie wiem, czy byli „dobrymi panami”, czy też „wyzyskiwaczami żerującymi na nędzy chłopskiej” (bo tego dokumenty nie mówią), ale na pewno jeszcze przed Powstaniem Styczniowym przodek p. Zandberga zasiadał w Towarzystwie Rolniczym (poprzedniku dzisiejszego Towarzystwa Ziemiańskiego).
Z kolei sam w następujący sposób skontrował w obliczu zagorzałej dyskusji o polityczny rodowód swojej rodziny:
Obawiam się jednak, że poglądy prapradziadka raczej by się prawicy nie spodobały. W okolicach roku 1905, czyli wtedy, gdy prawica wdzięczyła się do caratu, prapradziadek działał (m.in. z Edwardem Abramowskim) w mocno lewicowym Polskim Związku Ludowym. Regularnie pisywał do antyklerykalnego Zarania, zwalczał ciemnotę, zajmował się popularyzacją nauki. Był organizatorem spółdzielczości, jednym z założycieli Społem. Jednym słowem, według dzisiejszej nomenklatury – „lewak”.
Adrian Zandberg urodził się 4 grudnia 1979 roku w Aalborgu w Danii, gdzie wyemigrowali jego rodzice. To właśnie dzieciństwo w Skandynawii – jak sam podkreśla – ukształtowało jego podejście do państwa i wspólnotowości.
Już w podstawówce zaczął uczyć się z matką programowania w języku BASIC na komputerze ZX Spectrum i był wśród pierwszych osób w Polsce korzystających z Internetu poprzez połączenie ustanowione w drugiej połowie 1991 między Uniwersytetem Warszawskim i Uniwersytetem Kopenhaskim. W efekcie przeskoczył aż dwie klasy i posiadł wiedzę programistyczną.
Następnie ukończył historię na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie obronił doktorat dotyczący partii socjaldemokratycznych w Niemczech i w Wielkiej Brytanii przed pierwszą wojną światową. Studiował też informatykę w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych. Pracował jako nauczyciel akademicki na Wydziale Kultury Japonii Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, oraz w Wyższej Szkole Komunikowania, Politologii i Stosunków Międzynarodowych w Warszawie, a także zajmował się programowaniem aplikacji. Prywatnie jest mężem Barbary Zandberg, z którą wychowuje dwoje dzieci. W wywiadach unika epatowania życiem rodzinnym, ale wiadomo, że żona aktywnie wspiera go w działalności społecznej.
Twoja firma potrzebuje finansowania?
eFaktor to faktoring do 15 000 000 zł!
Dzięki eFaktor środki z wystawionych faktur otrzymasz przed terminem. Zadbaj o płynność finansową Twojej firmy.
➔ Zaliczka do 100%
➔ Pieniądze z faktury w 24 godziny na koncie
➔ Oszczędność i pewność pieniędzy tu i teraz
Spójna linia polityczna
Zandberg swoją działalność polityczną rozpoczął w Federacji Młodych Unii Pracy, a następnie współpracując z liderem Polskiej Partii Socjalistycznej Piotrem Ikonowiczem przed kampanią wyborczą w 2000 roku. Inspirował się ideami Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego. W 2001 roku współtworzył stowarzyszenie, które postulowało zwiększenie praw pracowniczych i walkę z nierównościami społecznymi. Był współorganizatorem protestów przeciwko pomysłom likwidacji nieodpłatnych studiów oraz wysyłaniu polskich żołnierzy na wojnę do Iraku, założycielem portalu Lewica.pl i członkiem ugrupowania Młodzi Socjaliści.
W 2015 roku został współzałożycielem Partii Razem – ugrupowania powstałego w reakcji na rozczarowanie tzw. starą lewicą, na czele z SLD – gdzie odpowiadał za stronę internetową i media społecznościowe tego ugrupowania. W tym samym roku po raz pierwszy bezskutecznie ubiegał się o urząd posła na Sejm RP.
Jednak to debata przedwyborcza w 2015 roku przyniosła mu medialny rozgłos – jego rzeczowe, spokojne i oparte na faktach wystąpienie wyróżniło się na tle emocjonalnych wypowiedzi innych polityków. Choć Razem nie przekroczyło progu wyborczego, Zandberg zyskał rozpoznawalność, wykraczającą poza kręgi polityczne. W 2019 roku wszedł do Sejmu z listy Lewicy, gdzie od tego czasu konsekwentnie prezentuje lewicowy program i jest aktywnym uczestnikiem prac legislacyjnych. Natomiast w 2025 roku okazał się jednym z czarnych koni wśród kandydatów na prezydenta Polski.
W kwestiach światopoglądowych jest zwolennikiem wolności osobistej, legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży, równości małżeńskiej oraz rozdziału Kościoła od państwa. W kampanii prezydenckiej posługuje się hasłem „Polska z krzemu i stali” – podkreślając konieczność inwestycji w nowoczesny przemysł i cyfryzację państwa.
Jego poglądy są zbieżne z tymi, które głosi Magdalena Biejat – oboje reprezentują lewicę społeczną, opartą na empatii, ochronie praw pracowników i usługach publicznych. Jednak ton Zandberga jest wyraźnie bardziej agresywny – jego sposób mówienia, dobór słów i publiczne wystąpienia są ostrzejsze, bardziej konfrontacyjne. To w połączeniu z jego aparycją i charyzmą sprawia, że jego przekaz trafia nie tylko do tradycyjnych wyborców lewicy.
Dwa bieguny wolności: osobista kontra rynkowa – dlaczego Zandberg stanowi alternatywę dla wyborców Konfederacji?
Choć jego poglądy są radykalnie różne od narracji Konfederacji, Zandberg przyciąga również część tego elektoratu. Jak wskazują analizy „Rzeczpospolitej” i „Polityki”, Zandberg zyskuje sympatię poprzez bezkompromisową krytykę elit, prawdomówność, brak powiązań z wielkimi grupami interesu oraz transparentność działań.
Na tle innych polityków lewicy, Zandberg jawi się jako bardziej „męski” (w tradycyjnym rozumieniu tego słowa) i bezpośredni przez swoją agresywną manierę wypowiedzi. Nie unika ostrych ripost, nie boi się konfliktów, nie zabiega o poklask medialny – a jednocześnie mówi o wolności osobistej, dekryminalizacji marihuany, nierównościach społecznych, kryzysie mieszkaniowym i poprawie jakości ochrony zdrowia. Taki zestaw jest atrakcyjny dla tych, którzy chcą silnego państwa, ale są zmęczeni skrajnym populizmem i anty-wolnościowymi poglądami Konfederacji, sprzyjającym wyłącznie najbogatszym i najlepiej urodzonym. W tej sytuacji paradoksalnie Zandberg – choć ideowo tak odległy – staje się dla nich wzorcem „samca alfa”, którym w tej kampanii niekoniecznie okazał się Sławomir Mentzen.
Co Zandberg ma zaoferowania przedsiębiorcom?
Adrian Zandberg i Partia Razem serwują przedsiębiorcom ofertę odmienną od tej, do której się przyzwyczaili – zamiast pustych haseł o „wolnym rynku”, który byłby korzystny wyłącznie dla najbogatszych proponują aktywne, nowoczesne państwo, które inwestuje, buduje i stabilizuje. Fundamentem ich podejścia jest przekonanie, że przedsiębiorcy nie odnoszą sukcesów w chaosie regulacyjnym i nie potrzebują kolejnych „ulg dla wybranych”, lecz przewidywalnych reguł gry, solidnych usług publicznych i infrastruktury, która wspiera rozwój lokalnego biznesu.
Zandberg jasno mówi, że nie popiera postulatu obniżania składki zdrowotnej – jego zdaniem to krok w stronę prywatyzacji systemu, który na dłuższą metę zaszkodzi nie tylko nieuprzywilejowanym pracownikom na etatach, ale również przedsiębiorcom.
Premier Donald Tusk wdał się w licytację z Konfederacją, kto szybciej zwinie polskie państwo, a cenę za to zapłacą tysiące pacjentów, którzy dowiedzą się, że ich zabiegi są odwołane, że nie ma programów lekowych, że nie mogą się doczekać na czas na rehabilitację. Brakuje ponad 20 miliardów zł w budżecie na zdrowie, dlatego wyjmowanie z systemu kolejnych miliardów to jest po prostu czysta nieodpowiedzialność i otwieranie drogi do prywatyzacji ochrony zdrowia
– ostrzega Zandberg w rozmowie z PAP.
Zamiast tego Partia Razem chce, by przedsiębiorcy korzystali z dobrze finansowanej ochrony zdrowia, edukacji i transportu – usług, które obniżają koszty prowadzenia działalności i poprawiają jakość życia pracowników.
Jak czytamy na ich stronie partia zapowiada za to wypowiedzenie wszelkich niekorzystnych porozumień handlowych dla polskich firm oraz zmiany w zakresie przyznawania dotacji i subsydiów:
Zamiast rozdawać pieniądze prywatnym firmom, stworzymy państwowe i samorządowe fundusze zalążkowe, inwestujące w przedsięwzięcia w zamian za udział państwa w przyszłych zyskach.
Co więcej, wszelkie dotacje i możliwości mają być kierowane wyłącznie w stronę przedsiębiorców przestrzegających prawa pracy i zapewniających dobre warunki zatrudnienia.
W zakresie podatków Razem proponuje progresję, która chroni małe firmy i samozatrudnionych. Ich system oparty jest na zasadzie „im większy zysk, tym większy udział w finansowaniu wspólnych potrzeb”. Niskie podatki mają dotyczyć mikroprzedsiębiorstw, a najwyższe stawki mają objąć międzynarodowe korporacje i sektor bankowy, który – jak podkreśla Zandberg – dziś często korzysta z luk prawnych i unika odpowiedzialności. Planowane jest też ograniczenie ulg i przywilejów dla wielkiego biznesu, które obecnie wypaczają konkurencję na polskim rynku, który w 97,2% składa się z małych, średnich firm i JDG, a mimo to ułatwia działanie korporacyjnym molochom.
Z uwagi na te proporcje szczególne miejsce w programie Partii Razem zajmuje spółdzielczość – rozumiana nie jako relikt PRL, ale nowoczesna forma prowadzenia działalności gospodarczej na modłę Danii, która stanowi jedno z najbogatszych państw w Unii Europejskiej. Spółdzielnie to firmy, które są własnością ich członków – pracowników, mieszkańców, producentów – i działają na zasadach demokratycznych, z równym udziałem w podejmowaniu decyzji. To oznacza większą odporność na spekulację, mniejszą presję na maksymalizację zysków za wszelką cenę i większe zaangażowanie społeczności lokalnych. Spółdzielczość ogranicza też ryzyko monopolu i wypychania małych firm przez wielki kapitał – zamiast tego wspiera współpracę, stabilność i długoterminowe planowanie.
Partia Razem chce wspierać rozwój spółdzielni poprzez preferencyjne warunki kredytowe, dostęp do funduszy publicznych oraz stworzenie instytucji wspierającej rozwój przedsiębiorstw społecznych. W ich wizji to właśnie spółdzielnie mogą odegrać kluczową rolę w sektorach takich jak energetyka odnawialna, rolnictwo, produkcja lokalna czy opieka – tam, gdzie liczy się nie tylko zysk, ale i odpowiedzialność za wspólnotę.
Kolejnym elementem oferty dla przedsiębiorców – choć rzadko tak nazywanym – jest program budownictwa publicznego i spółdzielczego. Zandberg uważa, że wysokie koszty wynajmu mieszkań to jedna z głównych barier dla mobilności pracowników i rozwoju firm poza dużymi ośrodkami miejskimi. Partia Razem postuluje, by państwo i samorządy wróciły do aktywnego budowania mieszkań na wynajem, w tym we współpracy ze spółdzielniami. To nie tylko odpowiedź na kryzys mieszkaniowy, ale też impuls dla lokalnych rynków pracy i sektora budowlanego.
Na koniec Zandberg i jego ugrupowanie nie ukrywają, że państwo powinno być graczem gospodarczym – nie tylko regulatorem, ale też inwestorem. Proponują odbudowę krajowego przemysłu, wsparcie dla transformacji energetycznej, rozwój kolei, transportu publicznego i lokalnych łańcuchów dostaw. Przedsiębiorcom ma to zapewnić rynek zbytu, stabilność i dostęp do nowoczesnej infrastruktury.
W skrócie: Partia Razem nie oferuje przedsiębiorcom tanich (choć drogich dla budżetu) rozwiązań krótkoterminowych, ale nadzieję na naprawdę działające państwo, które nie hamuje gospodarki, lecz ją współtworzy – z korzyścią dla tych, którzy chcą działać uczciwie, długofalowo i w zgodzie z interesem społecznym.
Majątek Adriana Zandberga
Majątek Adriana Zandberga nie należy do imponujących, ale zgrywa się z głoszonymi poglądami. Według jego najnowszego oświadczenia majątkowego złożonego w Sejmie w 2023 roku Adrian Zandberg posiada:
- mieszkanie o powierzchni 95 m², warte ok. 1250 tys. zł,
- oszczędności w wysokości około 70-80 tys. zł.
- samochód marki Ford z 2018 roku.
Nie posiada żadnych kredytów, akcji, ani udziałów w firmach. Nie prowadzi działalności gospodarczej. Jego styl życia i stan majątkowy wpisują się w wartości, które głosi publicznie – skromność, przejrzystość, uczciwość.
Na czym polega fenomen Zandberga?
Fenomen Zandberga polega na jego konsekwencji i autentyczności. Nie zmienia poglądów w zależności od nastrojów społecznych, nie flirtuje z populizmem, nie ucieka się do ataków personalnych. Choć przez lata pozostawał poza głównym nurtem, dziś jego determinacja procentuje. Jak zauważa Artur Bartkiewicz w „Rzeczpospolitej”, to kandydat, który może niespodziewanie zagospodarować wyborców niezdecydowanych – dzięki powadze, spójności i kompetencjom.
Wizerunkowo Zandberg łączy dwa światy: intelektualizmu i prostoty. Ma w sobie coś z akademika – cytuje źródła, odnosi się do badań, mówi precyzyjnie, ale równocześnie jest zdecydowany i niekiedy bezkompromisowy.
Jest wiarygodny zarówno dla młodych – bo zdaje się rozumieć ich problemy: brak mieszkań, niskie zarobki, zmiany klimatyczne – jak i dla doświadczonych, bo nie mówi ogólnikami tego, co wyborcy chcą usłyszeć, tylko przedstawia programy ustawowe, poparte analizą skutków.
Nowy gracz na polskiej scenie politycznej
Adrian Zandberg nie może pochwalić się majątkiem godnym polityków polskiej prawicy. Znajduje za to odbiorców w zaskakujących środowiskach: od postępowej młodzieży, przez aktywistów miejskich, po rozczarowanych konserwatywnym anty-systemem wyborców Konfederacji. Jego bezkompromisowość w formułowaniu niepopularnych postulatów sprawiają, że wyrasta na poważną alternatywę wobec polityki opartej na PR-ze i marketingu. Niezależnie od wyniku wyborów, jego obecność na scenie politycznej zmusza konkurentów do myślenia, a wyborców – do zadawania pytań.
Fot. Materiały KW Adriana Zandberga