Jednym z najgorętszych tematów ostatnich dni jest niespodziewane zamknięcie Stadionu Narodowego. Podczas corocznego przeglądu technicznego konstrukcji stalowej dachu zauważono pęknięcie łącznika podtrzymującego iglicę obiektu. Spowodowało to jednoznaczną decyzję o zamknięciu stadionu i zakazie wstępu aż do odwołania. To o tyle istotne, że na Stadionie Narodowym w środę 16 listopada 2022 r. miał odbyć się towarzyski mecz reprezentacji Polski w piłkę nożną z Chile. Odwołano także wszystkie wydarzenia kulturalne, kongresy, konferencje oraz eventy biznesowe. Spore zainteresowanie wzbudziła wypowiedź ministra sportu, który dość jasno zasugerował, że winnych powstałej wady raczej nie będzie, a za naprawę obiektu zapłacą wszyscy podatnicy.
Kontrowersje związane z budową Stadionu Narodowego
Stadion Narodowy to flagowa inwestycja sportowa przygotowana z myślą o EURO 2012, którego Polska była współgospodarzem. Z uwagi na pojawiające się w przestrzeni publicznej wątpliwości dotyczące rzetelności procesu inwestycyjnego, Sejmowa Komisja do Spraw Kontroli Państwowej zleciła w listopadzie 2012 roku przeprowadzenie przez NIK kompleksowej kontroli budowy. Nic zresztą dziwnego, skoro pochłonęła ona prawie 2 miliardy złotych.
Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie z 2014 roku negatywnie oceniła cały proces inwestycyjny. Wśród wniosków pokontrolnych znalazły się między innymi takie informacje:
- minister sportu nie zdefiniował celów i spodziewanych rezultatów inwestycji;
- przed rozpoczęciem budowy nie dokonano analiz ekonomiczno-finansowych, przez co nikt nie wiedział, jakie będą potrzeby inwestycji, jakie istnieją zagrożenia związane z lokalizacją stadionu, jakie są realne koszty budowy oraz ile wyniesie utrzymanie tak dużego obiektu;
- błędy na etapie planowania sprawiły, że inwestycji nie zamknięto w terminie, a jej budżet przekroczono o prawie 270 mln złotych;
- minister sportu przekroczył swoje uprawnienia zawierając z generalnym wykonawcą umowę o ponad 300 mln zł przekraczającą kwotę przeznaczonych na stadion środków;
- wprowadzono zamieszanie związane z tym, że zobowiązania w ramach inwestycji zaciągała państwowa spółka, a rachunki regulowało Ministerstwo Sportu;
- wynagrodzenia członków zarządu tej spółki były niezależne od zakończenia inwestycji w terminie i poprawności jej zrealizowania – wypłacono ponad 5 mln zł pensji, choć zadanie nie zostało zrealizowane;
- spółka podejmowała niezgodne z prawem i niegospodarne działania (np. odstąpienie od naliczenia kar umownych czy odbieranie niekompletnej dokumentacji projektowej, nierzetelne odbiory robót, zawieranie ugód niezabezpieczających interesu publicznego);
- minister sportu niezgodnie z prawem wykorzystał środki z rezerwy celowej np. na kampanię reklamową czy zakup biletów i praw do koncertu Madonny.
Powyższa lista to jedynie skrót najważniejszych wniosków raportu. Z całym dokumentem można zapoznać się pod tym adresem.
Co wydarzyło się na Stadionie Narodowym?
W dniu 11 listopada 2022 r. na stronie internetowej Stadionu Narodowego zamieszczono oświadczenie informujące, że obiekt został tymczasowo zamknięty. Z komunikatu wynika, że podczas rutynowego, corocznego przeglądu konstrukcji wykryto pęknięcie jednego z łączników, które połączone są ze stalowymi linami podtrzymującymi iglicę stadionu. Po niezwłocznej konsultacji z projektantem, wykonawcami i ekspertami zdecydowano o natychmiastowym wyłączeniu obiektu z jakiegokolwiek użytkowania do czasu bezpiecznego usunięcia problemu.
Z informacji medialnych wiemy, że chodzi o łącznik odlany ze stali, w którym zbiegają się liny. Nie wiadomo, kiedy ujawniła się ta wada oraz jak długo zagrażała zdrowiu i życiu ludzi. Co więcej, różne źródła to, co wydarzyło się z łącznikiem, opisują jako „uszkodzenie”, „pęknięcie” lub „rysę”, co nie ułatwia prawnej oceny całego zdarzenia. Z całą pewnością możemy natomiast powiedzieć, że byliśmy o krok od katastrofy, skoro powolne zazwyczaj służby państwowe postanowiły tak szybko wziąć się do działania.
Stanowisko ministra sportu
W tych okolicznościach nieco dziwić może wypowiedź ministra sportu Kamila Bortniczuka, który ze stoickim wręcz spokojem zauważył, że pewnych zdarzeń nie możemy przewidzieć i takie rzeczy się po prostu zdarzają. Minister podkreślał, że badania potwierdziły pogłębianie się wady w dość szybkim tempie i wskazują na duże ryzyko katastrofy budowlanej. W poniedziałek zarządzający obiektem mieli otrzymać projekt zabezpieczenia stadionu, co zresztą nastąpiło – uszkodzony element zostanie obudowany w taki sposób, by siła naprężenia rozchodziła się na różne strony i w ten sposób nie groziła zniszczeniem łącznika.
Najciekawszym elementem wypowiedzi Kamila Bortniczuka było jednak to, że według powołanego sztabu kryzysowego prawdopodobnie nikt nie będzie odpowiedzialny za powstałą wadę. Zdaniem specjalistów przy tego typu odlewach metalowych raz na jakiś czas pojawiają się wady, nigdy nie wiadomo kiedy. Oczywiście jeśli okaże się, że winny jest projektant lub wykonawca, Skarb Państwa „będzie dochodził swoich praw”, ale póki co pieniądze na naprawę wyłożą podatnicy z budżetu.
Jak na tak poważną sytuację, bardzo spolegliwa i wręcz defensywna postawa ministra jest co najmniej zastanawiająca. Proces budowlany rządzi się pewnymi ramami, które powinny umożliwić dość jednoznaczne ustalenie, kto jest za co odpowiedzialny. Kwestię odpowiedzialności za wady budowli reguluje szereg przepisów oraz przede wszystkim zawarte kontrakty. Zachowanie ministra może sugerować, że w tym ostatnim aspekcie państwo (co pośrednio potwierdza wynik kontroli NIK-u) zawaliło na całej linii.
Podmioty odpowiedzialne za budowę
Żeby wyjaśnić, dlaczego za naprawienie wady stadionu prawdopodobnie zapłacą podatnicy, musimy najpierw sprawdzić, kto był zaangażowany w jego budowę. Według dostępnych danych generalnym wykonawcą obiektu było konsorcjum złożone z następujących firm:
- ALPINE Bau Deutschland AG;
- ALPINE Bau GmbH;
- ALPINE Construction Polska sp. z o.o.;
- HYDROBUDOWA Polska S.A.;
- PBG S.A.
Z danych dostępnych w Krajowym Rejestrze Sądowym wynika, że:
- przeciwko ALPINE Construction Polska Sp. z o.o. toczyło się 11 postępowań komorniczych, które zostały umorzone z uwagi na to, że majątek spółki nie jest w stanie pokryć nawet kosztów egzekucyjnych, a dodatkowo spółka ma dwóch kuratorów (prawdopodobnie dlatego, że nie miała odpowiedniej reprezentacji);
- HYDROBUDOWA Polska S.A. w 2012 złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości, obecnie znajduje się w upadłości likwidacyjnej, co oznacza, że spółka nie ma środków na spłatę wierzycieli i zmierza do całkowitego zaprzestania działalności, obecnie jej sprawy prowadzi syndyk;
- PBG S.A. od 2019 roku była w restrukturyzacji, a w czerwcu 2022 r. wspólnicy podjęli decyzję o rozwiązaniu spółki, która obecnie jest w trakcie likwidacji.
Z tego co udało mi się ustalić, dwie pozostałe spółki wchodzące w skład konsorcjum to:
- ALPINE Bau Deutschland AG – zlikwidowana w 2013 roku;
- ALPINE Bau GmbH – była w upadłości w 2013 roku, trudno powiedzieć, jak zakończyło się to postępowanie i jaki miało wpływ na wierzytelności.
Projektem budowlanym miało natomiast zająć się konsorcjum firm: JSK Architekci sp. z o.o., GmP International GmbH oraz SBP GmbH.
Podmioty odpowiedzialne za wadę Stadionu Narodowego
Aby ustalić, kto jest odpowiedzialny za wykrytą wadę, należy przede wszystkim stwierdzić, z czego ona wynika. Nie znamy szczegółów umów zawartych z wykonawcami i projektantami, dlatego poniższe rozważania mają charakter teoretyczny.
W doktrynie prawniczej generalnie przyjmuje się, że przygotowanie projektu budowlanego jest rodzajem umowy o dzieło. Tym samym odpowiedzialność za wady takiego projektu przedawnia się z upływem 2 lat od jego oddania. Jeśli zostanie ustalone, że uszkodzony element wykonany został prawidłowo, a przyczyną uszkodzenia były wadliwe założenia projektowe, na tej podstawie nie będzie już można pociągnąć projektanta do odpowiedzialności. Jeśli natomiast do powstania szkody doszło dlatego, że projektanci wykonali swój projekt niezgodnie z umową, w grę wchodzić jeszcze będzie odpowiedzialność kontraktowa, której przedawnienie liczone jest, w dużym uproszczeniu, od dnia powstania szkody.
W przypadku wykonawcy stadionu (i jego podwykonawcy) odpowiedzialność za powstałą wadę może mieć różne podłoże:
- jeśli szkoda powstała w wyniku przestępstwa (a nic na to nie wskazuje), roszczenia odszkodowawcze przedawniają się z upływem 20 lat;
- rękojmia za wady nieruchomości wynosi 5 lat od oddania budynku, czyli termin ten dawno upłynął;
- gwarancja jakości budynku powinna być przewidziana w umowie, do której nie mamy dostępu (choć o tym, że już upłynęła lub nigdy jej nie było pośrednio świadczy zachowanie ministra);
- w grę zatem wchodzi tylko odpowiedzialność odszkodowawcza z umowy, która przedawnia się (w bardzo dużym uproszczeniu) z upływem 3 lat od powstania szkody.
Żeby jednak móc pociągnąć wykonawcę do odpowiedzialności, trzeba mu udowodnić, że z jego winy nieprawidłowo wykonał umowę (np. użył gorszych materiałów, niż te przewidziane w kontrakcie). Nie jest to wcale takie proste.
Co więcej, w umowach odpowiedzialność kontraktowa, podobnie jak gwarancja i rękojmia, mogą być modyfikowane na korzyść lub niekorzyść przedsiębiorcy. Stanowisko ministra Bortniczuka oraz raport NIK-u sugerują, że umowy skonstruowane są fatalnie z punktu widzenia Skarbu Państwa i nie zapewniają należytej ochrony interesów publicznych.
Wszyscy wykonawcy znajdują się w sytuacji, w której ściągnięcie od nich jakichkolwiek pieniędzy jest praktycznie niemożliwe. Dobrze skonstruowane umowy mogą jednak przewidywać takie formy zabezpieczenia (kaucje gwarancyjne, poręczenia), które umożliwią realizację roszczeń państwa nawet wtedy, gdy wykonawca znalazł się w finansowych tarapatach.
Dostępne obecnie informacje wskazują jednak, że umowy nie były tworzone w sposób, który byłby najlepszy z perspektywy finansów publicznych. Dlatego teraz, prawdopodobnie, za naprawę Stadionu Narodowego zapłacimy wszyscy.
Czytaj także: