Próby, przedstawienia, występy na planie serialu i kasowego filmu, użyczanie głosu w reklamie, czy w kreskówce, wywiady, spotkania z fanami. Wzięta gwiazda ze srebrnego ekranu to zazwyczaj osoba zajęta od świtu aż do późnej nocy. Nie sposób wyobrazić sobie życie gwiazdy bez agenta dbającego o rozwój artystycznej kariery.
Kim są agenci?
Gwiazdy polegają na swoich agentach w sprawach, które wiążą się z rozwojem talentu, zatem w rezerwowaniu przesłuchań, nawiązywaniu kontaktów, organizowaniu spotkań, negocjowaniu kontraktów i przygotowywaniu strategii kariery. Chodzi o dobre zarządzanie swoim geniuszem, by nie rozmieniać się na drobne. Po planecie chodzi wielu utalentowanych ludzi, jednak w pogoni o sławę i pieniądze zatryumfują tylko ci, którzy mają dobrego agenta.
Początki zawodu agenta
Początki profesjonalnego zawodu agenta talentów można datować na 1898 rok. To wówczas w Nowym Jorku młody William Morris dał się poznać jako przedstawiciel wykonawców wodewilowych, dostrzegając wartość kształtowania kariery artysty. Potem Morris zainteresował się gwiazdami kina niemego i współpracował z mistrzami komedii Charlim Chaplinem, Alem Jolsonem, Braćmi Marx oraz seksbombą Mae West. Od lat 30-tych XX wieku firma kierowana już przez syna Williama juniora, przeniosła się do stolicy światowego kina, czyli Hollywood. Obecnie pod nazwą Endeavor Group Holdings generuje 5 miliardów dolarów przychodu i zatrudnia 7,7 tys. agentów.
Kariera tylko w agencjach
Obecnie nie sposób korzystać z pomocy freelancerów, samotnych wilków mających dojścia do śmietanki towarzyskiej Hollywood. Na tym rynku królują korporacje, tu nie ma miejsca na przypadkowe decyzje. Zazwyczaj jedną gwiazdą zajmuje się kilku, bywa że i kilkunastu agentów, bo uznany artysta, to marka przynosząca dziesiątki milionów dochodu, czyli ogromna firma. Zazwyczaj gwiazdy korzystają z tak zwanej „wielkiej czwórki”. Poza wspomnianą Endeavor, należą do niej CAA, UTA oraz ICM Partners.
Ile zarabiają agenci?
Agent reprezentujący nieznanego aktora może odebrać czek opiewający na zaledwie 1000 dolarów, podczas gdy przedstawiciel Johnny`ego Deppa, Tracey Jacobs zainkasuje 9 milionów dolarów. Początkującym agentom oferuje się stawkę wysokości zaledwie kilkunastu dolarów na godzinę, elita zawodowa zdaniem „Hollywood Reporter” dostaje na konto 700 tys. dolarów rocznie, a członkowie zarządów agencji nawet 10 milionów w dolarów. Średnia pensja w zawodzie agenta talentów w stolicy światowego kina wynosi prawie 50 tys. dolarów rocznie, zaś w mniejszych ośrodkach jak Oklahoma zdaniem serwisu „Career Explorer” to mniej niż 20 tys. dolarów na rok. Bywa, że agencje przepłacają, aby podkupić najlepszego agenta z cennym portfolio klientów i wtedy stawki bywają wielokrotnie wyższe.
Najważniejszym źródłem finansów uznanych agentów są prowizje płynące z wynegocjowanych dla gwiazdy kontraktów. Agencje bywają w środowisku filmowców nazywane „10%”, bo na tyle opiewa zwyczajowa stawka od zleceń jakie dostanie dzięki niej artysta.
Imperium Dwayna „The Rock” Johnsona
Znany z ról komediowych oraz z filmów akcji Johnson, amerykański wrestler samoańskiego pochodzenia, kojarzony najlepiej z serii „Szybcy i wściekli”, „Jumanji” oraz komedii „Agent i pół”, to jeden z najbardziej kasowych hollywoodzkich aktorów. Zdaniem amerykańskiego „Forbesa” Johnson zarobił ponad 60 milionów dolarów w 2016 i 2017 roku, w 2019 i 2020 zgarnął niemal 90 milionów dolarów, a w rekordowym 2018 roku do skarbca schował 124 miliony bucksów, co składa się na astronomiczną sumę 430 milionów dolarów, czyli ponad 2 miliardy złotych.
Za niebywałą karierą „The Rocka” stoi jego była żona Dany Garcia, która zbudowała jego, ale i przy okazji własne imperium biznesowe. Para poznała się jeszcze na studiach na siłowni Uniwersytetu Miami, na początku lat 90., w 1997 roku pobrali się, a 10 lat później rozstali w pełnej zgodzie. Dany zajęła się karierą ex na jego osobistą prośbę dopiero, gdy ich prywatne drogi się rozeszły. Wcześniej z powodzeniem realizowała się jako businesswoman dochodząc do stanowiska wiceprezesa banku Merill Lynch.
Jako agentka produkuje filmy i seriale z jego udziałem Dwayna, założyła agencję, która reprezentuje interesy „The Rocka” oraz Henry Cavilla, znanego z ról Supermana, Geralta z Rivii w „Wiedźminie” oraz Sherlocka Holmesa w „Enoli Holmes”.
Jednak nikt, nawet z takim urokiem osobistym jak Dwayne nie wspiąłby się na sam szczyt najlepiej opłacanych gwiazd Hollywood, gdyby próbował samodzielnie swoich sił. Stoi za nim 15-osobowy zespół z agencji talentów Endeavour, którym kieruje jego dawna partnerka i powierniczka. Garcia pomogła ożywić słabnącą karierę słynnego wrestlera. – Jak wygląda gwiazda Hollywood? Nie wygląda jak Dwayne Johnson – żartowała Garcia i poleciła Johsonowi, by pozostał sobą nie próbując na siłę schudnąć i wpasować się w schemat topowych celebrytów z Zachodniego Wybrzeża.
Mega-agent
Meryl Streep, Nicole Kidman, Halle Berry, Brad Pitt i Tom Cruise – te nazwiska kojarzy nawet największy ignorant. Za ich sukcesem stoi jeden człowiek – Kevin Huvane, obecnie dyrektor zarządzający Creative Artists Agency, jednej z najbardziej znaczących agencji zarządzająca talentami artystów i sportowców, zatrudniająca obecnie 1800 agentów.
Co zdaniem pana Huvane decyduje o sukcesie agenta gwiazd?
– Najmądrzejszą rzeczą, jaką może zrobić młody agent, jest po prostu słuchanie – przekonuje dyrektor CAA.
Słuchał więc starszych kolegów po fachu i uczył się od nich, słuchał co mówią gwiazdy zdobywając ich zaufanie, słuchał niedocenianych osób odpowiedzialnych za dobór obsady do filmów, słuchał wreszcie samego siebie dając się prowadzić intuicji. W ten oto sposób pomógł w wielkiej karierze nieznanej szerzej w USA australijskiej aktorce Nicole Kidman.
– Pamiętam, jak Howard Feuer powiedział: „Jest taka młoda australijska aktorka – zwróć na nią uwagę. Myślę, że będzie wielką gwiazdą”. Kiedy wiele lat później podpisałem z nią kontrakt, powiedziałem Howardowi, że muszę dać mu część prowizji, ponieważ umieścił ją na moim radarze – przyznaje Kevin Huvane.
100 milionów Toma Cruise’a
Dzięki zaangażowaniu rzutkiego agenta Ethana Hunta Tom Cruise inkasuje astronomiczne sumy. Za każdy z filmów „Missiom Impossible 2”, „Wojnę światów” i „Top Gun: Maverick” zarobił po 100 milionów dolarów. Jak Cruise osiągnął tak astronomiczne gaże? Aktor pobierał niższą opłatę z góry za udział w filmach, co według źródeł prowadziło do „skromnej” pensji w przedziale od 12 do 14 milionów dolarów, ale w zamian wybierał znaczącym odsetek od dochodów z biletów, odtworzeń telewizyjnych i na platformach streamingowych. W przypadku „Wojny światów” Cruise podpisał korzystny kontrakt, który dawał mu 20% udziału w zysku. Film zarobił ponad 590 milionów dolarów, co zwielokrotniło dochody Cruise oraz agencji CAA.
Cruise wywindował zarobki gwiazd do niespotykanych wcześniej poziomów. Przez lata za kwotę zaporową uchodziło 20 milionów dolarów. Tyle otrzymał Jim Carrey za rolę w czarnej komedii „Telemaniak” z 1996 roku. To był szklany sufit nie do przebicia, nawet dla największych.
Udział w zyskach
Podobnymi ścieżkami poszli inni czołowi hollywoodzcy aktorzy jak Bruce Willis, Cameron Diaz, Johnny Depp, Keanu Reeves i Tom Hanks, którzy zamiast wysokiej jednorazowej gaży woleli partycypować w zyskach. Tak fortunę w wysokości 70 milionów przyniósł Sandrze Bullock występ w nominowanej do Oscara „Grawitacji”. Aktorka gołej pensji wzięła „tylko” 20 milionów dolarów, ale kosmiczny thriller zarobił na świeci równie kosmiczną sumę 710 milionów dolarów.
Za komedię „Zła kobieta” Cameron Diaz otrzymała „skromny” milion zielonych. Opłaciło się. Z zysku ze sprzedaży supergwiazda zasiliła swoje konto kwotą 42 milionów dolarów. Robert Downey Jr. zgarnął w podobny sposób 75 milionów dolarów zapewniając sobie 7% udział w zyskach z „Iron Mana 3” dzięki CAA, która go wówczas reprezentowała w negocjacjach.
Nie każdemu z aktorów taka strategia przyniosła krocie. John Travolta przy kręceniu produkcji „Bitwa o ziemię” zrezygnował z gaży opiewającej na 20 milionów dolarów i wybrał 10 milionów plus 15 milionów, jeśli zyski ze sprzedaży biletów przekroczą 55 milionów dolarów. Nie udało się. Film przyniósł zaledwie 21,5 miliona dolarów, a Travolta pożegnał się z 10 milionami, podobnie jak jego agent Jim Wiatt, który dostał mniejszą prowizję.
Jesteś dobry, zarobisz dobrze
Jeśli jesteś wielką gwiazdą, zarabiasz dobrze – twierdzą agenci i dodają – Słabeusze nie mają szans nawet pojawić się w filmie. Czasem rola za niewielką gażę, oznacza wstęp do wielkiej kariery. Leonardo DiCaprio zgarnął 25 milionów dolarów wcielając się w Jordana Belforta w „Wilku z Wall Street”, podczas gdy grający jego współpracownika Donniego Azoffa Jonah Hill zadowolił się minimalną jak na Hollywood kwotą 60 tys. dolarów. Czy to oznacza, że reprezentujący Hilla Ian Montone w parze z Rickie Yornem okazali się kiepskimi agentami, a sam Rick Yorn negocjujący w imieniu DiCaprio przemienił się szczwanego lisa? Dla Jonaha Hilla wygraną na loterii było samo otrzymanie roli u boku największych. Azoff przyniósł mu nominację do Oscara w kategorii „Najlepszy aktor drugoplanowy” i uczynił jednym z najbardziej rozchwytywanych aktorów na świecie.
Do czego doszłyby dzisiejsze megagwiazdy bez swoich agentów? Prawdopodobnie, pomimo wielkiego talentu, nikt by o nich nie usłyszał.
Więcej o agentach gwiazd i ich pracy możecie dowiedzieć się z najnowszego serialu produkcji Playera pt. „Mój agent”, którego premiera zaplanowana jest na grudzień.
Fot. Getty Images
Czytaj także: