Większość z nas chciałaby mieszkać w pięknym domu z ogrodem. Najlepiej, jeżeli dodatkowo taki dom jest tani w utrzymaniu, a więc jest ogrzewany pompą ciepła i korzysta z energii z instalacji fotowoltaicznej. Oczywiście taki świat to mrzonka, tymczasem jest wprowadzany przepisami prawa. Przede wszystkim należy odnieść się do dyrektywy budynkowej EPBD, która w połączeniu z systemem ETS2 ma przynieść rewolucję w sektorze budynków publicznych, ale też prywatnych. Niestety, zmiany mogą być bardzo dotkliwe finansowo dla gospodarstw domowych.
Czym jest dyrektywa budynkowa EPBD?
Nowa dyrektywa budynkowa EPBD została przyjęta przez Radę Unii Europejskiej 12 kwietnia 2024 roku. Cel jest szczytny, ponieważ zmiany mają poprawić efektywność energetyczną budynków. Niestety, jeżeli przepisy zostaną wdrożone w Polsce w planowanym kształcie, będzie nas to dużo kosztować.
Trudno to sobie wyobrazić, ale dyrektywa EPBD zakłada całkowitą bezemisyjność budynków:
- nowe budynki – od 2028 roku dla budynków publicznych i od 2023 roku dla budynków prywatnych;
- stare budynki – do 2050 roku.
Oznacza to, że najpóźniej do 2050 roku wszystkie budynki w Polsce powinny zostać przekształcone na budynki zeroemisyjne. Wszystko w celu ograniczenia, a docelowo wyeliminowania emisji przez budynki największego „wroga” europejskich urzędników – dwutlenku węgla.
Przeczytaj też: „Przez Polskę przetacza się fala zwolnień. Czy są powody do niepokoju dla pracowników na etacie?„
Najważniejsze założenia dyrektywy EPBD:
- wszystkie nowe budynki prywatne wybudowane po 2030 roku, a publiczne od 2028 roku, mają być zeroemisyjne (m.in. termoizolacja, ogrzewanie efektywne energetycznie, szczelne okna, instalacja PV, wentylacja powietrza, izolacja dachu, ładowarka dla samochodów elektrycznych);
- wszystkie stare budynki mają być zeroemisyjne do 2050 roku;
- od 2025 roku koniec z subsydiowaniem kotłów na paliwa kopalne (brak dopłat lub ulg podatkowych dla kotłów na węgiel, olej napędowy czy gaz);
- ograniczenia transakcyjne dla budynków, które nie spełniają warunków energooszczędności – wycofano się z zakazu wynajmu lub sprzedaży takich budynków, natomiast naturalnie bez kosztownych remontów pociągających za sobą dziesiątki lub setki tysięcy złotych, takie budynki będą tracić na zainteresowaniu i wartości wobec konkurencji ze strony budynków zeroemisyjnych.
Zeroemisyjność kosztuje – 1,5 biliona złotych z portfeli podatników
Każdy, kto przeprowadza generalny remont lub buduje dom, rozumie, że koszty już dzisiaj są ogromne. Gdyby było inaczej, większość nie musiałaby wspomagać się kredytowaniem. Zeroemisyjność to dodatkowe wydatki, np.:
- pompa ciepła – średnio 45 000 złotych;
- fotowoltaika – średnio 30 000 złotych;
- wysokiej jakości termoizolacja – średnio 22 000 złotych na 100 m2.
Do tego trzeba doliczyć spełniającą wyśrubowane normy stolarkę okienną i drzwiową, systemy smart-home i inteligentne urządzenia AGD, a nie zapominajmy o ładowarce PV w ścianie domu. Oznacza to, że wedle dzisiejszych kosztów budowa domu będzie droższa przynajmniej o około 100 000 złotych.
Jednak nowe wymogi dotkną także budynków wielorodzinnych, dlatego droższe będą też mieszkania w blokach. Tutaj naturalnie koszt rozłoży się wszystkie mieszkania, a w przypadku remontów już istniejących bloków koszty poniosą całe spółdzielnie czy wspólnoty mieszkaniowe, a więc mieszkańcy.
Przeczytaj też: „Euro w Polsce – „za” i „przeciw” wprowadzeniu europejskiej waluty„
Finalnie domy i mieszkania będą jeszcze droższe, a przecież już dziś są one trudno dostępne dla młodych ludzi. Należy zadać sobie pytanie, czy takie działania mają sens, jeżeli miesięcznie na rachunkach można zaoszczędzić raptem kilkaset złotych?
Jednocześnie odejście od ogrzewania budynków paliwami kopalnymi i przejście na zasilane prądem pompy ciepła nie da gwarancji, że koszty ogrzewania będą niższe. Potwierdzają to rachunki inwestorów, którzy zamienili kotły na węgiel na pompy ciepła, zwłaszcza w czasach rosnących rachunków za energię elektryczną.
Łączne koszty dyrektywy EPBD są przerażające. Szacuje się, że w ciągu 25 lat do 2050 roku cały program termomodernizacji budynków pochłonie nawet 1,5 biliona złotych, co jest równowartością 1500 miliardów złotych. Dla porównania dochody całego budżetu Polski w 2023 roku wyniosły niespełna 660 miliardów złotych, co oznacza, że dyrektywa EPBD pochłonie nawet 2-krotność rocznych dochodów naszego kraju.
Kary i „zachęcanie”
Wyjaśnijmy, że w poprawionej dyrektywie nie znalazł się zapis o ograniczeniu sprzedaży lub wynajmu mieszkań i domów o najgorszych klasach energetycznych. Przynajmniej formalnie, ponieważ naturalnie takie budynki nie będą budzić dużego zainteresowania wobec rosnącej podaży budynków o wyższych klasach. Efektem będzie konieczność ich kosztownego remontu lub sprzedaż za bezcen.
Politycy obecnie rządzącej koalicji przebąkują już o karach za brak dostosowania budynku zgodnie z dyrektywą EPBD (m.in. rzecznik prasowy Ministra Klimatu i Środowiska, Hubert Różyk). Jeżeli nawet nie będzie mieć to miejsca, właściciele budynków i tak będą zmuszeni do inwestowania wysokich kwot lub sprzedaży nieruchomości.
Skłonić do tego może na przykład system handlu uprawnieniami do emisji CO2 w sektorze budynków i transportu drogowego ETS2, który zostanie wprowadzony już w 2027 roku. Dla zwykłego Kowalskiego oznacza to kolejne podwyżki. Średnio litra paliwa podrożeje o 50 groszy. Jednak już koszt ogrzewania węglem może wzrosnąć o ponad 50 proc., a więc mówiąc prościej – tona węgla podrożeje o połowę. W kolejnych latach, kiedy ceny uprawnień do emisji będą rosły, koszty ogrzewania będą jeszcze wyższe, co może zachęcać do przechodzenia na bardziej ekologiczne źródła ogrzewania.
Co ciekawe, dotyczy to również gazu ziemnego, który do niedawna był przez Unię Europejską uznawany za paliwo ekologiczne. Po wysadzeniu gazociągu Nord Stream 2 nastąpiła zmiana narracji, a inwestorzy, którzy zdecydowali się na ogrzewanie budynków gazem – mogą i powinni czuć się oszukani. Wedle wstępnych wyliczeń w wyniku rosnących cen emisji za dekadę ogrzewanie budynku gazem będzie droższe wobec dzisiejszych wydatków o ponad 80%.
8 na 10 budynków w Polsce do remontu
Państwa członkowskie Unii Europejskiej mają 2 lata na wdrożenie postanowień dyrektywy EPBD. Należy zauważyć, że istnieje większa dowolność we wprowadzaniu najbardziej rygorystycznych wymagań, natomiast muszą być one zgodne z prawem Unii Europejskiej. Niestety, wielokrotnie w takich sytuacjach polscy rządzący nie wprowadzali bardziej liberalnego prawa, ale maksymalnie zaostrzali przepisy.
Czas pokaże, czy teraz będzie podobnie. Na pewno zmiany w takim kształcie wzbudzą społeczny bunt, czego przykładem jest tzw. Zielony Ład w rolnictwie. W tym przypadku również powinno mieć to miejsce, ponieważ trudno wyobrazić sobie najbiedniejszych, którzy muszą sprzedawać swoje nieruchomości za bezcen, ponieważ nie stać ich na kosztowne remonty, ewentualnie są zmuszani do zaciągania kredytów na dziesiątki tysięcy złotych.
Przeczytaj też: „Protesty rolników – czy to początek końca?„
Najbiedniejszym nie pomoże nawet system dopłat, który niewątpliwie będzie mieć miejsce. Podobnie jest z systemem dopłat do zakupu samochodów elektrycznych. Skoro większości Polaków nie stać na nowy samochód, prywatnego auta szukają oni na rynku wtórnym. To samo będzie dotyczyć kosztownych inwestycji. Statystycznie, jeżeli dopłaty sięgnęłyby nawet 50%, trudno sobie wyobrazić dwójkę seniorów na emeryturze, którzy mogą sobie pozwolić na wydatek rzędu na przykład 50 000 złotych, aby mieć niewiele niższe rachunki. Tymczasem szacuje się, że w Polsce termomodernizacji wymaga nawet 80% budynków.
Polacy odwracają się od Unii
Przepisy zmuszające do remontów nie mają racji bytu. Do dużego grona Polaków nie trafiają argumenty o płonącej planecie. Zwłaszcza że Unia Europejska emituje tylko 7 proc. całościowej emisji dwutlenku węgla na świecie, a Polska – zaledwie 0,9 proc.
Koszty są nieporównywalne do zysków. Dlatego rośnie sceptycyzm wobec Unii Europejskiej, która już dawno odeszła od obozu, w którym panuje swobodny przepływ towarów i osób. Naturalnie można przyjąć, że jest to efekt zohydzania Unii Europejskiej przez ostatnie lata. Jednak bardziej odpowiadają za to kolejne regulacje, które zwyczajnie stają się uprzykrzające i co ważniejsze – odbijają się na portfelach Polaków. Trudno bronić organizacji, która chce nakazać jazdę samochodem elektrycznym, mieszkanie w domu bezemisyjnym, czy jedzenie mięsa ze świerszczy. W pewnym momencie, kiedy poszczególne granice zostają przekroczone, jest naturalne, że wajcha odchyla się w stronę przeciwną.
Jakie są korzyści korzystania ze wsparcia eFaktor?
Współpraca z eFaktor pozwala:
✅ Przyspieszyć płatności z faktur terminowych
✅ Uzyskać finansowanie do 15 mln złotych najszybciej na rynku
✅ Uzyskać finansowanie przyszłych faktur kosztowych