Łączna pula środków przeznaczonych na dopłaty do leasingu pojazdów zeroemisyjnych zwiększyła się z 250 do 400 mln zł. To efekt rosnącej popularności programu Mój elektryk. Od jego wdrożenia w 2021 roku wpłynęło już 7900 wniosków o dopłaty na łączną kwotę 262 mln zł, z czego pozytywnie rozpatrzonych zostało 7300. Przyjrzeliśmy się ile wynosi w br. maksymalna kwota dofinansowania, jakie warunki trzeba spełnić, a także jak wygląda elektromobilność po polsku – jak szeroka jest oferta rynkowa i czy eksploatacja elektryków rzeczywiście jest tańsza niż użytkowanie aut spalinowych.
Program Mój elektryk zakłada dwa sposoby wsparcia – dopłatę do zakupu lub dofinansowanie leasingu pojazdów elektrycznych. Dotacje dla osób fizycznych obsługiwane są przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), a ścieżkę leasingową prowadzi Bank Ochrony Środowiska (BOŚ).
Kto może skorzystać?
O dopłatę do leasingu mogą wnioskować: osoby fizyczne, przedsiębiorcy, jednostki sektora finansów publicznych, instytuty badawcze, spółdzielnie i rolnicy indywidualni, stowarzyszenia i fundacje oraz kościoły i inne związki wyznaniowe. Szczegóły finansowania i wysokość przyznanej dotacji różnią się w zależności od tego czy chodzi o klienta indywidualnego czy o przedsiębiorcę. Druga z wymienionych grup w ostatnich miesiącach ma niemałe problemy, o czym informuje Marek Sikorski z Finea – faktora, specjalizującego się w finansowaniu branży transportowej, która już teraz jest powoli zmuszana do zainteresowania się tematem samochodów elektrycznych.
Największe problemy mają firmy małe i mikro – o obrotach poniżej 2 mln złotych. Takie podmioty, często rodzinne biznesy, już dawno wykorzystały zaskórniaki. Wydały je w czasie pandemii czy w związku z inflacją, która zmusiła ich do płacenia wysokich rachunków za materiały czy surowce, paliwo, energię. Dodatkowo takie firmy mają ograniczone możliwości pozyskiwania kapitału, są zbyt małe i niewystarczająco wiarygodne dla instytucji bankowych. Nie mogą jednak siedzieć z założonymi rękami, bo to tylko zwiększy tempo przyrostu długu. Już dzisiaj nasi klienci informują nas, że ich klienci, większe firmy wydłużają czas przelewu, formalnie lub nieformalnie (wprowadzając np. liczenie terminu płatności od daty wpłynięcia do biura faktury czy poprzez realizowanie przelewów tylko np. w 2 wtorki w miesiącu)
Dla takich przedsiębiorców informacja o dopłacie do popularnych elektryków może być na wagę złota. Jak je zdobyć? O tym przeczytacie poniżej.
Dofinansowanie pod kilkoma warunkami
Zgodnie z prawem unijnym, dofinansowaniem, które nie jest pomocą publiczną, mogą zostać objęte wyłącznie pojazdy zeroemisyjne (program nie dotyczy aut hybrydowych). Aby uzyskać dopłatę trzeba spełnić kilka warunków. Przede wszystkim należy kupić lub wziąć w leasing nowy (warunek konieczny) pojazd elektryczny kategorii M1 (osobowy, o DMC do 3 ton, wyposażony maksimum w 8 miejsc).
Koszt takiego pojazdu nie może przekraczać 225 tys. zł brutto. Ograniczenie cenowe nie dotyczy posiadaczy Karty Dużej Rodziny. Mogą oni liczyć maksymalnie na 27 000 zł. Gdy wnioskodawca nie ma karty, może się ubiegać o dopłatę nie przekraczającą 18 750 zł. Jeśli w grę wchodzi zakup, nabywca lub nabywcy (auto może mieć współwłaściciela) muszą zarejestrować i ubezpieczyć pojazd na terytorium RP oraz zobowiązać się, że nie pozbędą się go przez dwa lata od uzyskania dotacji.
Osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą mogą otrzymać takie samo dofinansowanie, jak każdy inny przedsiębiorca. W przypadku zakupu pojazdu kategorii M1 jest to nawet 27 000 zł (przy średniorocznym przebiegu nie mniejszym niż 15 tys. km), z kolei do auta kategorii N1 (pojazd wykonany do przewozu ładunków o DMC do 3,5 tony) maksymalna dopłata sięga 70 000 zł (jednak nie może przekroczyć 30 proc. kosztów kwalifikowanych). Wsparcie dla przedsiębiorców do zakupu lub leasingu pojazdów kategorii M2 i M3 może odbywać się na zasadach zgodnych z pomocą publiczną, w związku z tym nabór na te kategorie zostanie ogłoszony w późniejszym terminie.
Maksymalna kwota dofinansowania (źródło: BOŚ)
- Klienci indywidualni – 27 000 zł
- Przedsiębiorcy – 70 000 zł
Mój elektryk – dopłaty dla przedsiębiorców
Mój elektryk – dopłaty dla osób fizycznych
Jak i gdzie złożyć wniosek?
Gdy staramy się o dofinansowanie zakupu pojazdu (nabytego również z udziałem kredytu), stosowny wniosek składamy bezpośrednio do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Cała procedura przeprowadzana jest online, a związane z nią formalności ograniczono do minimum. Pismo o refundację już poniesionych wydatków można złożyć również po zakupie auta. Po pozytywnej ocenie przez NFOŚiGW podpisany elektronicznie wniosek staje się umową, co umożliwia wypłatę środków. Informację o bankach i firmach leasingowych uczestniczących w programie dostępne są na stronie internetowej Funduszu, nie rekomenduje on jednak żadnego z tych podmiotów – decyzja należy do wnioskodawcy.
W przypadku dofinansowania do leasingu stosowne podanie składa się w wybranej firmie leasingowej. Gdy zostanie ono pozytywnie rozpatrzone podpisywana jest umowa o leasing i umowa dotacji. Wypłata środków następuje po przekazaniu pojazdu odbiorcy, przy czym NFOŚiGW pokrywa również tzw. opłatę wstępną i opłatę transferową. Co istotne, z programu może być dofinansowany również wynajem długoterminowy, ale tylko wówczas, gdy spełnia on warunki leasingu operacyjnego. Do oznakowania pojazdu służy specjalna naklejka. Wzór i zasady jej umieszczania reguluje umowa.
10 najtańszych na rynku elektrycznych samochodów osobowych
Tania jazda drogim samochodem?
Na polskim rynku jest dostępnych kilkanaście modeli pojazdów elektrycznych, których cena nie przekracza ceny maksymalnej określonej w programie. Wśród klientów dość powszechne jest przekonanie, że choć za takie auto płaci się wyraźnie więcej niż za benzyniaka – nie da się kupić nowego elektryka poniżej 100 tys. zł – za to jego eksploatacja kosztuje niewiele. Tymczasem jazda samochodem „z wtyczką” jest coraz mniej opłacalna, do czego przyczyniają się m.in. wysokie ceny prądu, powrót do 23-proc. akcyzy (do 1 stycznia br. była ona obniżona do 5 proc.).
Sprawdźmy czy rzeczywiście tak jest na przykładzie popularnego Opla Corsy. Benzynową wersję tego pojazdu napędza turbodoładowany silnik o pojemności 1,2 l i mocy 100 KM, który spala w cyklu mieszanym średnio 6,3 l/100 km. Przeciętna cena litra benzyny E95 wynosiła na koniec maja 6,45 zł, zatem szacunkowy koszt przejechania stu kilometrów to niespełna 41 zł.
Ten sam model wyposażony w silnik elektryczny (Opel Corsa-e) na pokonanie analogicznego dystansu potrzebuje według producenta 15,2 kWh prądu. Przy cenie 1 kWh na poziomie 2,20 zł to jazda elektrykiem będzie nas kosztować mniej, bo jedynie nieco ponad 33 zł. Szkopuł w tym, że mowa o prądzie zmiennym, a ładowanie baterii w taki sposób zabiera przynajmniej kilka godzin. Na 1 kWh prądu stałego trzeba już wydać 3,40 lub 3,80 zł (w zależności od mocy ładowarki), a to diametralnie zmienia sytuację, gdyż koszt przejechania stu kilometrów rośnie odpowiednio do 52 i 58 zł. W rezultacie użytkowanie elektryka staje się znacząco droższe niż eksploatacja auta spalinowego – bo o 27 proc. i o blisko 41,5 proc.
Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że „na otarcie łez” właścicielom i użytkownikom samochodów zeroemisyjnych przysługują pewne przywileje. Na mocy ustawy o elektromobilności, kupujący auta elektryczne są zwolnieni z akcyzy, a kierowcy pojazdów elektrycznych mogą korzystać z buspasów i nie płacą za parkowanie w strefach płatnego parkowania.
Benzyniak kontra elektryk
Z danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych wynika, że w Polsce na koniec marca br. zarejestrowanych było niemal 67 tys. samochodów „z wtyczką”. Jeśli chodzi o udział aut elektrycznych w sprzedaży nowych pojazdów, nasz kraj plasuje się na trzecim miejscu od końca. Jesteśmy w tym zakresie wyraźnie poniżej średniej unijnej, która przekracza 12 proc. Niekwestionowanymi liderami w zakresie elektromobilności są Norwegia, Islandia i Szwecja.
Jeżdżąc „elektrykiem” trzeba pamiętać, że ogólnodostępnych stacji ładowania w Polsce wciąż jest jak na lekarstwo – zaledwie 2700 (5305 punktów), z czego 70 proc. stanowią wolne ładowarki AC o mocy mniejszej lub równej 22 kW, a jedynie 30 proc. to szybkie ładowarki DC (moc ponad 100 kWh). Z danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA wynika, że w Polsce jeden punkt ładowania przypada na około 150 km drogi publicznej. Wśród państw należących do Unii Europejskiej gorzej jest jedynie w Estonii, Grecji, na Cyprze i na Litwie. W będącej prymusem Holandii punkt ładowania można znaleźć średnio co półtora kilometra..
Artykuł powstał, dzięki współpracy z Finea.
Elektromobilność po polsku
Rodzaj napędu | Liczba pojazdów |
Samochody osobowe
w tym: Elektryczne Hybrydy plug-in |
66 910
33 263 33 647 |
Samochody dostawcze i ciężarowe | 3 588 |
Motocykle i motorowery | 16 503 |
Elektryczne autobusy | 842 |
Źródło: Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych