Booking.com przez lata dyktował warunki na rynku rezerwacji online. Teraz może się to zmienić. Ponad 10 tysięcy hoteli z całej Europy przygotowuje pozew zbiorowy przeciwko cyfrowemu gigantowi, zarzucając mu nieuczciwe praktyki rynkowe. To nie tylko konflikt o prowizje i ceny, a potencjalny przełom w relacjach między platformami a usługodawcami.
Na czym polega spór hoteli z Booking.com?
Sednem sporu jest tzw. klauzula szerokiego parytetu – zapis w umowach zawieranych z hotelarzami, który zakazywał im oferowania swoich pokoi w niższej cenie na innych platformach rezerwacyjnych czy nawet na własnej stronie internetowej. Taki wymóg, choć formalnie miał zapewniać równe szanse wszystkim klientom, w praktyce skutkował ograniczeniem konkurencji i uzależnieniem tysięcy hoteli od dominującej pozycji Booking.com. Platforma stawała się pośrednikiem, któremu nie można było powiedzieć „nie”, a każde zejście z narzuconej ścieżki groziło obniżeniem widoczności oferty w wyszukiwarce lub nawet jej zniknięciem.
Hotelarze przez lata godzący się na te warunki coraz częściej zaczęli mówić o praktykach monopolistycznych i konieczności wyrównania sił. Przełom przyszedł w 2023 roku, gdy Trybunał Sprawiedliwości UE uznał tę klauzulę za niezgodną z prawem unijnym. Teraz, z pomocą organizacji Hotrec, przedsiębiorcy z całej Europy chcą połączyć siły i dochodzić swoich praw w sądzie w Amsterdamie. W tle tej sprawy kryje się jednak znacznie więcej niż tylko spór o umowy – to pytanie o granice władzy platform cyfrowych nad realną gospodarką usług.
Wyrok TSUE, który otworzył drzwi do pozwu
W grudniu 2023 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok, który stał się kamieniem milowym w walce o uczciwe warunki współpracy z platformami cyfrowymi. Sprawa dotyczyła właśnie klauzuli szerokiego parytetu stosowanej przez Booking.com, którą TSUE uznał za niezgodną z unijnym prawem konkurencji. Trybunał stwierdził, że narzucanie hotelarzom zakazu oferowania niższych cen poza Booking.com nie jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania platformy i może prowadzić do sztucznego zawyżania cen oraz eliminowania mniejszych graczy z rynku.
Co istotne, TSUE wskazał również, że taka praktyka może być szczególnie szkodliwa dla konkurencyjnych, lokalnych lub niszowych serwisów rezerwacyjnych, które nie są w stanie zaoferować takiej skali działania jak Booking.com, ale mogłyby zaproponować lepsze warunki cenowe zarówno dla hoteli, jak i konsumentów. Wyrok ten otworzył furtkę dla tysięcy hotelarzy, którzy przez lata byli zmuszeni do podporządkowania się niekorzystnym klauzulom umownym. W świetle tego orzeczenia, roszczenia hotelarzy zyskują realne podstawy prawne i to nie tylko w odniesieniu do przyszłości, ale także z możliwością ubiegania się o odszkodowania za straty poniesione w przeszłości, sięgające nawet 2004 roku. To sprawia, że pozew zbiorowy przeciwko Booking.com może stać się jednym z największych postępowań tego typu w historii europejskiego rynku usług cyfrowych.
Europejski pozew zbiorowy: kto i jak może dołączyć?
Pozew zbiorowy przeciwko Booking.com ma charakter paneuropejski i obejmuje dostawców usług hotelarskich z całej Unii Europejskiej. Został zainicjowany przez Hotrec – stowarzyszenie reprezentujące interesy branży hotelarskiej w Europie, które zorganizowało wspólne działania w odpowiedzi na rosnące niezadowolenie przedsiębiorców. Co ważne, skala zainteresowania przerosła oczekiwania – zgłosiło się już ponad 10 tysięcy hoteli, pensjonatów i obiektów noclegowych, a termin przyjmowania zgłoszeń został przedłużony do 29 sierpnia 2025 roku.
Do pozwu mogą przystąpić podmioty, które korzystały z usług platformy Booking.com w latach 2004–2024 i zawierały z nią umowy zawierające niedozwoloną klauzulę szerokiego parytetu. Zgłoszenia są przyjmowane elektronicznie, a proces został maksymalnie uproszczony, aby także mniejsze podmioty mogły dochodzić swoich praw bez angażowania dużych środków finansowych. Co istotne, pozew zostanie złożony przed sądem w Amsterdamie – tam bowiem znajduje się siedziba Booking.com, a prawo holenderskie (zgodne z unijnym) umożliwia prowadzenie takich spraw w ramach jednego postępowania, bez konieczności oddzielnego pozywania przez każdy obiekt. Połączenie roszczeń w jeden silny głos to nie tylko korzyść prawna – to także sygnał, że branża hotelarska nie zamierza dłużej tolerować przewagi cyfrowych pośredników i dąży do większej równowagi w relacjach rynkowych.
Czy wiesz, że 8 na 10 firm upada z powodu problemów z płynnością finansową?
Sprawdź, z jakiego bezpiecznego narzędzia skorzystać, aby utrzymać zdrowy cash flow i uchronić firmę przed zatorami płatniczymi.
Hotele kontra platformy – ile kosztuje „widoczność” w sieci?
Obecność na Booking.com przez lata była dla hoteli niemal koniecznością. Platforma zapewniała dostęp do globalnej bazy klientów, automatyzację rezerwacji i promocję oferty – ale wszystko to za wysoką cenę. Prowizje pobierane przez Booking.com często sięgały 15–20% od każdej rezerwacji, a w niektórych przypadkach – nawet więcej. W praktyce oznaczało to, że hotel, aby zachować konkurencyjność, musiał podnosić ceny lub godzić się na niższą marżę, co dla mniejszych obiektów mogło być zabójcze ekonomicznie.
Co więcej, zasady widoczności ofert w wynikach wyszukiwania na platformie działały na niekorzyść tych, którzy nie chcieli grać według narzuconych reguł. Hotele, które nie godziły się na wyższe prowizje lub nie uczestniczyły w programach promocyjnych, często były „spychane” na dalsze pozycje, mimo atrakcyjnej lokalizacji czy jakości usług. W połączeniu z zakazem oferowania niższych cen na innych platformach lub na własnej stronie internetowej, hotele traciły kontrolę nad własną polityką cenową i marketingową.
To właśnie ten brak elastyczności i coraz większa zależność od jednej platformy doprowadziły do sytuacji, w której wielu przedsiębiorców zaczęło postrzegać Booking.com nie jako partnera, ale jako dominującego gracza narzucającego warunki. W obliczu dynamicznych zmian na rynku usług cyfrowych i rosnących kosztów prowadzenia działalności, coraz więcej hoteli zaczęło szukać alternatywnych kanałów sprzedaży – od własnych stron internetowych po niszowe platformy. Pozew zbiorowy jest więc nie tylko walką o sprawiedliwość za przeszłość, ale też próbą odzyskania kontroli nad przyszłością.
Rynek OTA (Online Travel Agencies) w Europie – monopol czy wygoda?
Platformy rezerwacyjne typu OTA (Online Travel Agencies), takie jak Booking.com, Expedia czy Hotels.com, przez lata zdobywały rynek dzięki wygodzie i dostępności, zarówno dla konsumentów, jak i dla hoteli. Dziś jednak dominacja Booking.com w Europie staje się coraz bardziej problematyczna. Szacuje się, że platforma kontroluje nawet 60–70% udziału w rynku rezerwacji online w wielu krajach europejskich, co czyni ją faktycznym monopolistą w tym sektorze.
Taka koncentracja władzy biznesowej niesie poważne konsekwencje – nie tylko dla hoteli, ale też dla klientów. Mniejsza konkurencja oznacza wyższe ceny, mniej przejrzystości w ofertach i ograniczony wybór. Dla porównania: na niektórych rynkach azjatyckich funkcjonuje po kilka dużych platform OTA, co wymusza elastyczność i walkę o klienta nie tylko ceną, ale też warunkami współpracy. W Europie, gdzie Booking.com zdążył ugruntować swoją pozycję niemal jako „domyślna opcja”, wiele obiektów hotelowych czuło się zmuszonych do podporządkowania jego polityce, mimo rosnącej frustracji.
Jednocześnie konsumenci często nie zdają sobie sprawy, że rezerwując nocleg przez OTA, płacą więcej niż bezpośrednio w hotelu – właśnie z powodu narzuconych klauzul i prowizji. Paradoksalnie, wygoda korzystania z jednej znanej platformy może więc skutkować nie tylko wyższymi kosztami, ale też dalszym osłabianiem mniejszych graczy na rynku. Pozew zbiorowy, który dziś zyskuje na sile, może stać się impulsem do rewizji tego modelu oraz zachęcić zarówno przedsiębiorców, jak i klientów do większej świadomości cyfrowej.
Co na to inne platformy i regulatorzy?
Pozew przeciwko Booking.com nie pozostaje bez echa w całej branży technologicznej i usługowej. Choć to właśnie ten serwis znalazł się w ogniu krytyki, jego praktyki są (przynajmniej częściowo) stosowane także przez inne platformy OTA. Wiele z nich, jak Expedia, Agoda czy Hotels.com, również posługuje się mechanizmami rankingowymi uzależnionymi od prowizji, a część nadal stosuje lub stosowała klauzule parytetowe w różnych formach. Jednak po wyroku TSUE i rosnącym zainteresowaniu sprawą Booking.com, część konkurentów zaczęła zmieniać politykę, by uniknąć podobnych zarzutów.
Do sprawy coraz głośniej odnoszą się również regulatorzy rynku – zarówno krajowi, jak i unijni. Komisja Europejska, która już wcześniej przyglądała się relacjom między platformami cyfrowymi a dostawcami usług, może wykorzystać ten precedens do zaostrzenia przepisów. W Polsce temat ten znajduje się również w obszarze zainteresowania UOKiK, który w przeszłości prowadził postępowania dotyczące nieuczciwych praktyk na rynku e-commerce i usług turystycznych. Eksperci nie wykluczają, że Booking.com może stanąć również przed pozwami krajowymi – zarówno od hoteli, jak i konsumentów, którzy w wyniku ograniczenia konkurencji mogli przepłacać za rezerwacje.
Co ciekawe, pojawiają się też głosy, że sprawa może mieć wpływ na działania związane z unijnym Digital Markets Act (DMA) – aktem prawnym mającym na celu ograniczenie dominacji tzw. „strażników dostępu” (gatekeepers), czyli największych platform cyfrowych.
Choć Booking.com nie został jeszcze formalnie objęty tym statusem, sprawa pozwu zbiorowego i wyroku TSUE może przyspieszyć decyzję Komisji o dodaniu go do tej listy, co wiązałoby się z dodatkowymi obowiązkami prawnymi i zakazami antykonkurencyjnych praktyk. Tym samym pozew hotelarzy może uruchomić nie tylko lawinę pozwów, ale i systemową zmianę zasad gry w cyfrowym świecie usług.
Co dalej? Czyli potencjalne scenariusze
Pozew zbiorowy przeciwko Booking.com może zakończyć się na kilka sposobów i każdy z nich będzie miał wpływ nie tylko na branżę hotelarską, ale także na cały rynek cyfrowych usług pośrednictwa. Najbardziej prawdopodobne scenariusze to zawarcie ugody, zasądzenie odszkodowań lub całkowita zmiana modelu działania platformy.
Eksperci nie wykluczają, że Booking.com, w obliczu rosnącej presji prawnej i medialnej, zdecyduje się na porozumienie z hotelarzami, by ograniczyć ryzyko dalszych procesów i wizerunkowych strat. Taki krok oznaczałby jednak konieczność wypłaty wielomilionowych (a może nawet miliardowych) rekompensat.
Jeśli sąd w Amsterdamie uzna roszczenia hotelarzy, Booking.com może zostać zmuszony do wypłaty odszkodowań nie tylko za naruszenia z przeszłości, ale również do zmiany swojej polityki umownej we wszystkich krajach UE. To z kolei oznaczałoby większą swobodę cenową dla hoteli, a być może nawet początek odchodzenia od dominacji dużych platform OTA na rzecz bardziej bezpośrednich form sprzedaży, takich jak rezerwacje przez własne strony internetowe czy aplikacje lokalne.
Nie można też wykluczyć, że sprawa rozpocznie falę kolejnych pozwów, zarówno ze strony innych branż usługowych (np. restauracji, wynajmu apartamentów, przewoźników), jak i konsumentów. Już wcześniej w Holandii pojawiły się pozwy zbiorowe od klientów, którzy zarzucają Booking.com zawyżanie cen i brak transparentności. W połączeniu z unijnymi regulacjami w ramach DMA i DSA (Digital Services Act), presja na duże platformy będzie tylko rosła. Pozew hotelarzy może więc okazać się nie tylko momentem przełomowym dla Booking.com, ale też symbolicznym początkiem nowej epoki cyfrowej równowagi sił – między platformami a dostawcami usług, między gigantami a lokalnym biznesem.
Cyfrowa władza pod lupą
Spór hoteli z Booking.com to coś więcej niż batalia o prowizje i klauzule w umowach. To sygnał, że era bezkarnej dominacji platform cyfrowych dobiega końca. Ponad 10 tysięcy obiektów hotelarskich z całej Europy mówi jasno: nie akceptujemy już warunków narzucanych z pozycji siły. Wyrok TSUE, który podważył legalność klauzuli szerokiego parytetu, otworzył drzwi nie tylko do pozwu, ale też do większej debaty o uczciwości w cyfrowym ekosystemie.
Przyszłość rynku rezerwacji online może wyglądać inaczej – bardziej sprawiedliwie, bardziej konkurencyjnie, z większym udziałem lokalnych i niezależnych podmiotów. Być może konsumenci wreszcie zyskają realną możliwość wyboru. Nie tylko oferty, ale i kanału, przez który rezerwują usługę. A hotelarze odzyskają to, co przez lata tracili: kontrolę nad własnym biznesem.
Sprawa Booking.com to jeden z najważniejszych testów dla unijnego prawa konkurencji i nowej polityki cyfrowej. Jego wynik może przesądzić o tym, czy Europa rzeczywiście potrafi chronić lokalny biznes przed dominacją cyfrowych gigantów.
Zainteresował Cię ten artykuł? Czytaj więcej takich treści w ramach cyklu „Biznes pod lupą”