KPO jest dziś odmieniane przez wszystkie przypadki. Doszło nawet do tego, że skrót od Krajowy Plan Odbudowy ewoluował w Krajowy Plan Okradania (Polaków), Kasa Płynie Obicie, a nawet Koniec czy Koryto Platformy Obywatelskiej. Czy słusznie? W dużej mierze tak, bo w czasach, kiedy emeryci nie mają na leki, brakuje pieniędzy na szpitale, rodzice dzieci niepełnosprawnych ledwo wiążą koniec z końcem, a portale ze zrzutkami są pełne próśb o datki na ratowanie życia, każda publiczna złotówka przed wydaniem powinna zostać obrócona dwa razy. Tymczasem część KPO to pieniądze wydane na głupoty i abstrakcje. Wyjaśniam, dlaczego afera KPO powinna oburzać i jak może wpłynąć na scenę polityczną.
Czym jest Krajowy Plan Odbudowy?
KPO, a dokładniej Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności, to dokument strategiczny przygotowany przez rząd Zjednoczonej Prawicy. W planie określono, w jaki sposób Polska wykorzysta środki z unijnego Funduszu Odbudowy. Dokument do Komisji Europejskiej złożył poprzedni premier, Mateusz Morawiecki.
Głównym celem Funduszu była odbudowa europejskiej gospodarki po kryzysie wywołanym COVID-19 – nomen omen – do którego głównie przyczyniły się lockdowny wprowadzane decyzjami polityków. Łącznie na inwestycje przygotowano 750 mld euro. Dla Polski z całej puli przypadło około 60 mld euro, z czego 25,27 mld euro w postaci dotacji oraz 34,54 mld euro jako preferencyjna pożyczka spłacana do 2058 roku.
Środki miały ożywić gospodarkę, wzmocnić odporność na przyszłe kryzysy, a także wspomóc transformację ekologiczną i cyfrową. W polskim planie wpisano inwestycje w OZE, modernizację szpitali, rozbudowę kolei i dróg, programy dla edukacji cyfrowej oraz wsparcie przedsiębiorstw w innowacjach.
Plan został formalnie zaakceptowany przez Radę UE 17 czerwca 2022 roku. I tyle, ponieważ środki zostały przez Brukselę zablokowane. Powodem był spór o praworządność na linii Warszawa – UE. Pieniądze odblokowano dopiero po wyborach parlamentarnych w 2023 roku, kiedy stery w rządzie objął Donald Tusk. Środki odblokowano pomimo tego, że żadne ustawy dotyczące praworządności nie weszły w życie. Premierowi zaufano na słowo, co sugeruje, że blokowanie pieniędzy było wyłącznie decyzją polityczną.
Przeczytaj też: „Ostatni blackout trwał 3 dni. Tyle wystarczy, by zbankrutować. Jak zabezpieczyć firmę, zanim zgaśnie światło?„
O co chodzi w aferze KPO?
Afera KPO wybuchła po ujawnieniu transferu środków do mikro, małych i średnich firm w sektorze HoReCa (gastronomia, hotele), gdzie zaobserwowano zdecydowanie największą liczbę abstrakcyjnych projektów. Bardzo niskie kryteria konkursowe sprawiły, że dopłaty nie będą mieć realnego wpływu na rozwój branży. Wręcz przeciwnie, urzędnicy i organizacje pozarządowe rozpatrujące wnioski, oceniali pomysł na biznes pod kątem dywersyfikacji działalności. Nie brano pod uwagę realnej innowacyjności ani wpływu na gospodarkę.
W ten sposób wnioskodawcy otrzymali środki na „innowacyjne sposoby przyciągnięcia klientów” czy „rozszerzenie oferty gastronomicznej”. W ten sposób konkurs pozwolił sfinansować przedsiębiorcom rzeczy będące tylko zachciankami, często luksusowymi. Symbolem afery KPO stały się jachty. Niewiele mniej abstrakcyjnie brzmi dofinansowanie na solaria, sauny, mobilne ekspresy do kawy, kluby swingersów, kursy brydża czy… Muzeum Ziemniaka. To wszystko w branży HoReCa…
Jednak na tym afera się nie kończy. Internauci doszukali się ogromnych środków na działalności prowadzone przez osoby powiązane z partiami politycznymi obecnymi w koalicji rządzącej, a nawet dla rodzin polityków. W sieci zawrzało raz jeszcze, kiedy zaczęły pojawiać się informacje o handlu spółkami. Oczywiście całkowitym przypadkiem zainteresowanie budziły spółki spełniające kryteria ubiegania się o dotację z Krajowego Planu Odbudowy. Oznacza to, że albo kupowano firmy w ciemno, albo ich nabywcy widzieli, że otrzymają granty z KPO, co jest bardziej prawdopodobne.
Przeczytaj też: „Typowe i nietypowe koszty firmowe w działalności. Sprawdź, jak możesz obniżyć podatek dochodowy„
Irracjonalne projekty sfinansowane ze środków z KPO
Znalezienie abstrakcyjnych projektów sfinansowanych ze środków KPO jest bardzo proste. Wystarczy wejść na publiczną stronę KPO. Do absurdów można zaliczyć następujące pomysły:
- Zakup jachtów – dotacja dla firmy gastronomicznej na czarter jachtów nad jeziorem.
- Platforma e‑learningowa do nauki gry w brydża – kursy brydżowe online przedstawione jako „innowacja”.
- Solaria i sauny – środki na rozbudowę lokalów gastronomicznych o solarium czy sauny.
- Mobilne ekspresy do kawy – pieniądze na zakup ekspresów mobilnych wskazanych jako sposób dywersyfikacji działalności gastronomicznej.
- Wymiana mebli do garderoby – dotacja finansująca nowe, luksusowe meble garderobiane.
- Muzeum Ziemniaka – środki na dywersyfikację działalności w postaci… Muzeum Ziemniaka.
- Klub dla swingersów – mocno wątpliwa innowacja tłumaczona jako dywersyfikacja gastronomii.
- Noclegi w kebabie – strzał w dziesiątkę, ponieważ, kto by nie chciał zjeść kebaba, po czym oddać się leżakowaniu niczym dziecko w przedszkolu.
- Udzielanie chwilówek – tłumaczenie, że działalność oparta o chwilówki będzie wsparciem biznesu.
- Mikrofalówki do apartamentów – ciekaw jestem, co to za innowacyjna mikrofalówka, skoro pierwszy tego typu sprzęt pojawił się w Polsce… w 1965 roku.
Jest mało prawdopodobne, że „kwiatki” znalezione pośród dotacji dla firm z branży HoReCa, pojawią się w takiej liczbie w innych sektorach. Natomiast przy pojedynczych projektach na pewno będzie można przecierać oczy ze zdumienia. Już teraz w kulturze można znaleźć projekty typu „Inwestowanie w rozwój osobisty w celu przygotowania do studiów za granicą”, „Rozpoczęcie szkolenia zawodowego w kierunku scenografii i hierarchii scen intymnych w teatrze”, czy „Ekofeminizm w Praktyce Osób Artystycznych z Ameryki Południowej”.
Sprawdź „innowacyjne” pomysły realizowane ze środków z KPO
Kto zawinił – przedsiębiorcy, urzędnicy czy politycy?
Przyglądając się powyższym projektom, nijak nie mogę zrozumieć, w jaki sposób mogą one przyczynić się do rozwoju polskiej gospodarki. Ba, żadnym wytłumaczeniem nie jest tutaj sposób dywersyfikacji na czas kryzysu. Jest mało prawdopodobne, że pierwszą myślą, jaka przyjdzie nam wówczas do głowy, będzie korzystanie z solarium, nauka gry w brydża lub zwiedzanie Muzeum Ziemniaka.
Wątpliwe jest też wynajmowanie wówczas jachtu. Chyba że ktoś jest takim ekscentrykiem jak Rockhound z filmu „Armageddon” (1998). Skoro zbliżał się koniec świata, postać grana przez Steve’a Buscemiego zadłużyła się u mafioza z Las Vegas, żeby wydać je na zachcianki. Dziwnym zbiegiem okoliczności kojarzy mi się to również z udzielaniem chwilówek…
Widząc te wszystkie absurdy, nadal trudno jednoznacznie skrytykować przedsiębiorców. Słusznie trzeba im zarzucać brak etyki, ale w rzeczywistości schylili się po darmowe dla nich pieniądze. Podobnie działo się w czasach lockdownów, natomiast wówczas ta pomoc była zasadna i dużo bardziej potrzebna. Wszak zamknięcie gospodarki było wyłącznie decyzją polityczną.
Określenie beneficjentów terminem „Janusze biznesu” jest prawidłowe. Przedsiębiorcy korzystający ze środków na abstrakcyjne projekty próbują maksymalizować zysk kosztem innych. Natomiast nawet wówczas robią to zgodnie z prawem – głupim, ale jednak. Skoro formalnie spełnili wymogi konkursu, trudno mi sobie wyobrazić, że teraz będą zwracać otrzymane środki. Dlatego dużo większą winę ponoszą politycy i urzędnicy zatwierdzający projekty.
Kwestią sporną może być zasadność samego Krajowego Planu Odbudowy, skoro w dużej mierze jest to pożyczka spłacana przez ponad 30 lat. To natomiast oznacza jeszcze wyższe i nowe podatki. Jeżeli już, środki powinny zostać przeznaczone na dużo ważniejsze kwestie, w tym upadającą służbę zdrowia czy zamówienia publiczne. I żadną wymówką nie jest, że dotacje dla branży HoReCa to tylko promil środków z KPO.
Dofinansowanie firm z sektora HoReCa – kultury pewnie też – jest przepalaniem publicznych pieniędzy. Należy pamiętać, że hotele czy restauracje otrzymały ogromne wsparcie w czasie COVID-19 i to długo przed środkami z KPO. W ramach Tarcz Finansowych 1.0 i 2.0 rozdysponowano kilkanaście miliardów złotych bezzwrotnych subwencji. Inne granty to postojowe, dopłaty do wynagrodzeń pracowników oraz zwolnienia ze składek ZUS.
Teraz po raz kolejny firmy mogą ubiegać się o dotacje, bez weryfikacji, czy już wcześniej otrzymały wsparcie covidowe. Co więcej, często to firmy zakupione na czarnym rynku przez osoby, które nie były ich właścicielami w lockdownach. Poza tym, czy jest sens dotować firmy kilka lat po kryzysie…
Chcesz uniknąć błędów przy zakładaniu działalności?
Jeśli mimo naszych wskazówek, nadal odczuwasz niepewność i stres, to koniecznie zgłoś się do Faktura.pl.
Dzięki pomocy eksperta Adama Abramczyka, założenie działalności gospodarczej zajmie Ci kilka chwil i będzie miłym wspomnieniem w tej ekscytującej podróży.
Adam od lat bezpłatnie pomaga nowym przedsiębiorcom przejść przez cały proces, odpowiada na wszystkie pytania, wyjaśnia wątpliwości i pomaga z formalnościami i dokumentami. Wszystko bez wychodzenia z domu.
Zostaw swój kontakt, a Adam oddzwoni jak najszybciej.
Jakie skutki polityczne będzie mieć afera KPO?
Jak podaje ResFutura, w ciągu pierwszych 48 godzin afera KPO rozeszła się w mediach społecznościowych w ilości ponad 400 milionów wyświetleń. To równowartość zasięgu największych afer poprzedniego rządu (m.in. „Willa plus”, „Fundusz Sprawiedliwości”, „NCBR”). Dlatego można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że afera KPO będzie symbolem drugich rządów Donalda Tuska, podobnie jak tzw. ośmiorniczki z czerwca 2014 roku, które przyczyniły się do upadku pierwszego rządu premiera.
Jak przy wielu aferach politycznych, irracjonalne wydawanie środków z KPO kojarzy się z nepotyzmem czy kumoterstwem. Oskarżenia o brak kontroli w ich wydawaniu są w pełni zasadne, a rząd nie potrafi obronić swojego stanowiska. Nie jest wykluczone, że będzie to gwóźdź do trumny obecnej koalicji rządzącej. Szczególnie że ta i tak nie ma się najlepiej. Nie dość, że nie realizuje najważniejszych obietnic wyborczych, okazuje się, że wydaje pieniądze publiczne w głupi i nieprzemyślany sposób.
Czas pokaże, czy doprowadzi to do przedterminowych wyborów parlamentarnych. Nie można tego wykluczyć, natomiast trzeba pamiętać, że dla wielu polityków nie jest to najlepsza opcja. O ile opozycja byłaby usatysfakcjonowana, już politycy koalicji rządzącej zasiadający w sejmie i senacie – niekoniecznie. Nie dość, że trzeba wydawać kolejne środki na kampanię, nie ma gwarancji na kolejny angaż w Parlamencie.
Jeżeli nawet część firm zostanie zmuszonych do zwrotu środków, niesmak pozostanie na długo. Pamiętajmy, że to wszystko w roku, kiedy deficyt budżetowy ma osiągnąć rekordowe 289 mld zł. Zwykły Kowalski czuje się potraktowany niesprawiedliwie. Okazuje się, że jego podatki nie idą na rozwój infrastruktury i poprawę usług publicznych, ale fanaberie elit. Kiedy jedni przedsiębiorcy muszą płacić mandaty, ponieważ ich klient nie odebrał paragonu, inni „dywersyfikują” swoją działalność poprzez jachty, solaria czy sauny.
Przeczytaj też: „Giganci zarabiają dużo i płacą mało? Ten podatek może to zmienić„
Prawdziwa abstrakcja, która powinna skierować publiczną dyskusję w kierunku sposobów wydawania pieniędzy publicznych. Dotyczy to dotacji unijnych i krajowych, a nawet środków samorządowych. W ostatnich latach takich przykładów jest wiele: gipsowe jajo w Warszawie, warszawska strefa relaksu, publiczne toalety w Białymstoku i na bulwarach wiślanych czy ławeczki patriotyczne. Skala niedbalstwa przeraża, a politycy i urzędnicy czują się bezkarni. Tymczasem Polska znajduje się na greckim kursie finansowym…
Zainteresował Cię ten artykuł? Czytaj więcej takich treści w ramach cyklu „Biznes pod lupą”