O tym filmie słyszał chyba każdy Polak. To jedna z nielicznych polskich komedii, która cieszy się popularnością wśród widzów od ponad dekady. Jakiś czas temu na srebrnym ekranie pojawiła się szósta część świątecznych perypetii polskiego Mela Gibsona, Doris i Mikołaja Koniecznego i choć tym razem nie pobiła rekordów oglądalności, to w pierwszy weekend obejrzało ją ponad pięćset tysięcy osób.
Na czym polega fenomen „Listów do M.”? Dlaczego właśnie ta produkcja zaskarbiła sobie sympatię Polaków? I ile, jak dotąd, zarobiono na tym blockbusterze?
„Listy do M.” – garść podstawowych informacji
„Listy do M.” to polski film komediowy z 2011 roku produkcji słoweńskiego reżysera i scenarzysty Mitji Okorna, opiewający tematykę świąteczną. Początkowo, fabuła i plakat „Listów do M.” mocno nawiązywała do kultowej, angielskiej komedii romantycznej z 2003 roku „To właśnie miłość” (ang. Love Actually). Jednak z każdą kolejną częścią reżyser coraz bardziej puszczał wodze fantazji i obecnie bardzo rzadko wspomina się o komedii Richarda Curtisa w kontekście polskiej produkcji.
Fabuła tych filmów opowiada o tym, jak losy kilku nieznajomych splatają się w czasie świąt Bożego Narodzenia. W „Listach” od lat możemy podziwiać najpopularniejszych polskich aktorów, takich jak Agnieszka Dygant, Maciej Stuhr, Tomasz Karolak, Roma Gąsiorowska, Paweł Małaszyński, Katarzyna Bujakiewicz i Piotr Adamczyk.
W listopadzie 2024 roku na ekrany trafia szósta część tego filmu. „Listy do M.”. To prawdziwy fenomen na skalę polskiej i międzynarodowej kinematografii, ponieważ bardzo rzadko zdarza się, żeby jakaś produkcja doczekała się aż czterech kolejnych części, z czego każda następna przyniosła większy rozgłos i uznanie widzów niż poprzednia.
„Listy do M.” – oglądalność
O „Listach do M.” nie bez powodu mówi się, jako o kultowej już serii filmów, która jak dotąd nie doczekała się konkurentów na polskim rynku kinematograficznym. Najlepiej świadczą imponujące wyniki boxoffice (w tym przypadku: określenie liczby widzów produkcji filmowych). Oto one:
- 2011 rok – „Listy do M.” zobaczyło w kinach 2 560 734 widzów (weekend otwarcia 367 447),
- 2015 rok – „Listy do M. 2” zobaczyło w kinach 2 969 302 widzów (weekend otwarcia 588 418),
- 2017 rok – „Listy do M. 3” zobaczyło w kinach 3 013 981 widzów (weekend otwarcia 736 812).
- 2021 rok – „Listy do M. 4” z powodu pandemii COVID-19 czwarta część serii miała swoją premierę na serwisie streamingowym Player – oficjalne dane na temat oglądalności tej części nie zostały podane opinii publicznej, ale w programie Kuby Wojewódzkiego, promującym tę produkcję prowadzący przytoczył niebagatelną liczbę 23 milionów wyświetleń. Nie są to jednak potwierdzone dane.
- 2022 rok – „Listy do M. 5” zobaczyło w kinach ponad 1 481 000 miliona widzów (weekend otwarcia 291 817).
- 2024 rok – „Listy do M. 6” zobaczyło w kinach do tej ponad 500 000 widzów
Czy Ty też nie znosisz czekać na przelew od kontrahentów?
Termin płatności na fakturze może wynieść nawet kilkadziesiąt dni, a pieniądze są potrzebne tu i teraz. Nie czekaj z założonymi rękami, skorzystaj z eFaktor i wymień faktury na gotówkę.
➔ Zaliczka do 100%
➔ Pieniądze z faktury w 24 godziny na koncie
➔ Finansowanie do 15 000 000 zł
Seria „Listy do M.” – zyski
Wytwórnią odpowiedzialną za produkcję i dystrybucję serii jest dużym graczem w branży kinematografii – Kino Świat. Kino Świat to dystrybutor filmowy, którego większościowym udziałowcem jest Canal+ Polska (ta z kolei, stanowi spółkę zależną Grupy Discovery). Ten dystrybutor filmowy wydał takie filmy, jak „Botoks”, „Kobiety mafii”, „Planeta Singli”, „Miasto 44” czy kontrowersyjny „Kler”.
W 2021 roku wytwórnia osiągnęła aż 95,9 mln zł przychodów ze sprzedaży oraz aż 6,8 mln zł zysku netto – z czego wpływy ze sprzedaży licencji wyniosły 47,3 mln, a z dystrybucji filmów – 43,3 mln zł.
Niestety dystrybutor skrzętnie ukrywa dane finansowe dotyczące poszczególnych produkcji. Nie wiadomo, jakie zyski przyniosły poszczególne filmy, ani jakie były koszty produkcji kolejnych części serii. Obliczanie czystego zysku ze sprzedaży biletów w takiej sytuacji niewiele nam powie, ponieważ od tych kwot odliczyć należałoby koszty planów zdjęciowych, dystrybucji, montażu, wynagrodzeń dla ekipy produkcyjnej, scenografii czy gaży poszczególnych aktorów, a te wydają się być całkiem pokaźne. Odtwórca jednej z mniejszych ról w filmie w rozmowie z „Gazeta Prawna”, przyznał, że za jeden dzień zdjęciowy w pierwszej części Listów liczył sobie aż 7.45 tys. złotych.
A jak wyglądała sytuacja „Listów do M. 5”? Zgodnie z doniesieniami portalu „Rzeczpospolita” „Listy do M. 5” w pierwszy weekend wyświetlania, obejrzało nieco ponad 291,917 tys. widzów, a Grupa Discovery uzyskała 6,3 mln zł wpływów z biletów. Autorzy artykułu wspominają także, że nieoficjalnie Kino Świat miało spodziewać się 250 tys. sprzedanych biletów. Po tym można wnioskować, że wpływy z biletów za tegoroczną część „Listów…” będą blisko dwukrotnie większe.
Część ekspertów uznała to za wynik bardzo słaby w porównaniu do lat poprzednich, ale inni, jak na przykład prezes Polskiego Stowarzyszenia Nowe Kina, zrzeszającego multipleksy Joanna Kotłowska stwierdziła, że biorąc pod uwagę nowe realia po-pandemiczne są to całkiem niezłe liczby jak na polską produkcję – był to najlepszy wynik otwarcia polskiego filmu w tym roku, chociaż konkurencja była zdecydowanie niewielka. Ma to z pewnością związek z faktem, że platformy online powoli wypierają kinowe premiery.
Fenomen Listów do M.
Jest to zdecydowanie najlepsza seria filmów w historii polskiego kina. Aż 3 części z niej znajdują się w top 20 najlepiej oglądanych polskich filmów po 1989 roku:
- „Listy do M. 3” – 10. miejsce, 3 009 971 widzów, 65 204 800 zł przychodu,
- „Listy do M. 2” – 12. miejsce, 2 960 806 widzów, 54 004 780 zł przychodu,
- „Listy do M.” – 17. miejsce, 2 560 734 widzów, 13 943 941 $ przychodu.
Tym samym pod względem widowni jest to najlepsza polska komedia po 1989 roku.
„Listy do M.” to bardzo udana produkcja w konwencji komedii romantycznych i jeden z pierwszych filmów opiewających tematykę świąteczną na modłę amerykańską. To lekki i przyjemny film, który na pewno wprawi Cię w świąteczny nastrój.
To świetny, świąteczny film, który ogląda się z przyjemnością i spokojem – i to pewnie w tym tkwi fenomen tej serii. „Listy do M.” dają nam chwilę zapomnienia w ferworze codziennych zmartwień i przygotowań świątecznych.
Fot. Kino Świat / Marcin Makowski
Zainteresował Cię ten artykuł? Czytaj więcej takich treści w ramach cyklu „Biznes pod lupą”