Nagły wzrost Telewizji Republika miał miejsce po zmianach w zarządzaniu mediami publicznymi po wyborach parlamentarnych w 2023 roku. Kontrowersyjne zmiany poskutkowały gwałtowanym spadkiem oglądalności tradycyjnych kanałów publicznych. Część dotychczasowych widzów zaczęła poszukiwać alternatyw, a Republika była jednym z największych wygranych tego procesu, stając się jedną z najpopularniejszych stacji informacyjnych w Polsce. Teraz idzie krok dalej i próbuje swoich sił w całkiem innym segmencie, a mianowicie… rynku e-commerce. W świecie, w którym o dominację walczą giganci Allegro, Amazon i Temu, pojawia się nowy gracz – Goryla.pl. Sprawdzamy, czy projekt wspierany przez stację informacyjną jest tylko medialnym eksperymentem, czy może rozsądnym ruchem strategicznym.
Jak powstał i kto stoi za platformą marketplace Goryla.pl?
Za serwisem sprzedażowym Goryla.pl stoi spółka GORYLA Sp. z o.o., powołana specjalnie do zbudowania nowej platformy marketplace. Nie jest to anonimowy start-up, ponieważ większościowym udziałowcem spółki jest Telewizja Republika, która posiada w niej 51% udziałów. Pozostałe udziały należą do osób skupionych wokół stacji – Tomasza Ożarowskiego, Karola Gnata, Jarosława Olechowskiego oraz podmiotu Fundatorres powiązanego z osobami współtworzącymi środowisko Republiki.
Projekt ma więc wyraźnie polityczno-medialny ciężar gatunkowy, co nie przeszło bez echa. Część odbiorców, w dużej mierze z pewnością zwolennicy stacji, a co za tym idzie również Prawa i Sprawiedliwości – pochwalają ideę stworzenia alternatywy wobec gigantów. Inni – wręcz przeciwnie – zaczęli podważać, czy stacja telewizyjna ma do tego wystarczające kompetencje.
Nie brakowało również komentarzy memicznych, a materiałem do żartów stała się sama nazwa platformy – Goryla. Termin odnosi się bezpośrednio do goryla, czyli dużej małpy naczelnej znanej z siły, dominacji w swoim środowisku. Można wnioskować, że w tym znaczeniu platforma handlowa Goryla.pl ma stanąć w szranki z największymi graczami e-commerce, zostając „królem wolnego rynku”.
Platforma sprzedażowa wystartowała z dniem 1 grudnia 2025 roku. Początkowo w serwisie znalazło się około 500 produktów, które zostały udostępnione przez ponad 200 spośród przeszło 600 zainteresowanych sprzedawców. Marketplace został uruchomiony w trybie „Minimum Viable Product”, startując z kilkoma kategoriami, ograniczoną liczbą produktów, podstawowymi metodami płatności i niewielką liczbą funkcji sklepowych. Może to sugerować, że projekt był budowany w pośpiechu, żeby załapać się na przedświąteczny szczyt zakupowy. Jedno jest pewne – start Goryla.pl nie przeszedł bez echa.
Przeczytaj też: Założył Dino w wieku 26 lat. Dziś z powodzeniem konkuruje z Lidlem i Biedronką
Po co Republika wchodzi w e-commerce?
Wejście Telewizji Republika w e-commerce może brzmieć jak zaskakujący zwrot akcji. Natomiast może to być dobrze przemyślany ruch o ambicjach politycznych, medialnych i biznesowych. Można wskazać kilka powodów stworzenia nowego serwisu marketplace:
- Monetyzacja gwałtownie rosnącej widowni – stacja powstała w maju 2013 roku, ale przez lata miała marginalną oglądalność z udziałem w rynku rzędu 0,1–0,2%. Podczas rządów Zjednoczonej Prawicy grupa docelowa Republiki była bowiem skupiona wokół TVP Info. Wszystko zmieniło się w końcówce 2023 roku, wraz z przejęciem mediów publicznych przez koalicję rządzącą (KO, PSL, PL2050, NL). Wówczas wielu dziennikarzy TVP Info przeniosło się właśnie do Republiki (i w „wPolsce24”), a sama stacja zanotowała historyczne wzrosty oglądalności. Model przychodowy w mediach jest bardzo prosty: jeżeli masz ruch, to trzeba go spieniężyć. Właśnie temu służyć ma serwis Goryla.pl, dający bezpośredni dostęp do portfeli klientów.
- Próba uniezależnienia się od tradycyjnego rynku reklamowego – rynek tradycyjnej telewizji się kurczy. Coraz więcej widzów odwraca się od TV na rzecz Internetu. Co jest logiczne, również reklamodawcy przesuwają budżety do sieci (np. Meta, Google, TikTok), czego wynikiem jest spadek wpływów z reklamy telewizyjnej. Ponadto Republika wielokrotnie doświadczała sytuacji, w których firmy rezygnowały z emisji reklam na jej antenie, często pod wpływem kontrowersji politycznych, nacisku opinii publicznej lub obaw o reputację marki. Skoro reklama telewizyjna jest już niestabilnym i niepewnym źródłem przychodu, wejście w e-commerce to dla stacji własny, autonomiczny filar finansowy, bez humorów rynku reklamowego.
- Próba budowy równoległego ekosystemu medialno-handlowego – Goryla to nie tylko zwykła platforma sprzedażowa. Model sprzedaży jest szerszy, obejmując również Live Commerce. To model wywodzący się z Chin i jeden z najważniejszych trendów współczesnego e-commerce, kiedy produkty są reklamowane i sprzedawane również podczas transmisji na żywo. Wszystko przy asyście wpływowych prowadzących. Prezenter przedstawia produkt, a na ekranie pojawia się QR kod do zeskanowania i zakupu w czasie rzeczywistym. W ten sposób stacja jest nadawcą i sprzedawcą, a widz staje się klientem. Jedna platforma łączy wówczas przekaz i handel.
Goryla.pl nie jest więc tylko kolejnym sklepem internetowym. Na platformę należy spojrzeć jako na projekt infrastrukturalny. To miejsce, gdzie treści, ideologia i konsumpcja łączą się w jednej przestrzeni, wszystko bez wpływu gigantów technologicznych i publicznych mediów. W ten sposób telewizja staje się nadawcą oraz platformą gospodarczą zdolną do generowania wpływów i mobilizowania społeczności.
Alternatywa wobec zmowy gigantów
Wokół platformy handlowej Goryla.pl jest budowana narracja jakoby nowy marketplace miał pozycję outsidera na rynku zdominowanym przez wielkie platformy technologiczne. Oczywiście trudno się z tym nie zgodzić. Nie trzeba być bowiem wyjątkowo spostrzegawczym, żeby dostrzec, że warunki na rynku dyktują najwięksi gracze – Allegro, Amazon czy Temu.
Goryla ma ukrócić dominację gigantów i służyć budowie własnej ścieżki wejścia do handlu online. W świecie zdominowanym przez kapitał i algorytmy, budowa równoległego i niezależnego ekosystemu jest niejako obowiązkiem. Na nowej platformie mniejsi sprzedawcy mają mieć równe szanse w porównaniu z dużymi i rozpoznawalnymi sprzedawcami.
Stąd serwis handlowy Telewizji Republika można rozumieć jako rodzaj manifestu technologicznego. Wszystko nie w wykonaniu start-upu, ale stacji telewizyjnej, co jest dość egzotycznym połączeniem.
Analiza szans i ryzyk platformy Goryla.pl
Goryla.pl nie startuje od zera, ponieważ za platformą stoi jedna z najbardziej rozpoznawalnych stacji telewizyjnych, z rozbudowanymi kanałami online. Fanpage Telewizji Republika ma około 400 000 obserwujących, a konto w serwisie „X” śledzi blisko 175 000 użytkowników. Poza tym to ponad 75 000 filmów i przeszło 1,5 mln subskrybentów na platformie YouTube. Większość młodych marketplace’ów może tylko marzyć o takim zapleczu. Natomiast mówiąc szczerze, przy takich liczbach aktywność jest na niskim poziomie. Jeszcze gorzej wyglądają bezpośrednie media społecznościowe serwisu Goryla.pl, ale być może zmieni się to w przyszłości.
Republika ma również dużą przewagę w kategorii lojalnej, zmobilizowanej i aktywnej widowni, która regularnie wpłaca środki na rozwój, nawet liczone w milionach złotych. Sam serwis deklaruje, że stworzył ekosystem dla 10 milionów widzów Telewizji Republika. Lojalny widz, zwłaszcza w przypływie impulsu, może realizować zakupy bez zastanowienia i analizy konsekwencji.
Natomiast ryzyko wciąż jest duże. Szczególnie że serwis mógł lepiej przygotować się do startu pod kątem technologicznym. Przy zapłacie z góry można wybrać szybkie przelewy i kartę płatniczą w systemie Tpay. Jeżeli jednak nawet bramka płatnicza obsługuje płatności BLIK, użytkownicy oczekują jego bezpośredniej dostępności. Sama płatność może być zrealizowana również za pobraniem przy odbiorze paczki. Natomiast pośród form dostawy można wybrać przesyłkę kurierską lub do paczkomatu InPost.
Z infrastrukturą technologiczną wiążą się także dziesiątki, a z czasem setki i tysiące drobnych problemów, w tym błędy koszyka, opóźnienia czy zwroty. Na tej płaszczyźnie Goryla.pl również musi zdać egzamin, ponieważ każdy błąd kosztuje zaufanie użytkowników. Z jednej strony serwis ma więc przewagę nad gigantami, z drugiej – stąpa po cienkiej linie, pod którą rozciąga się realne widmo porażki.
Przeczytaj też: Czterodniowy tydzień pracy – dlaczego to się nie uda?
Czy jest miejsce dla kolejnego marketplace’u na polskim rynku?
Polski rynek e-commerce jest dziś zdominowany przez kilku gigantów, którzy dzielą pomiędzy siebie znaczną część ruchu. Mniejsze platformy – wręcz przeciwnie – walczą o promilowe części tego tortu. Ponadto polscy klienci coraz częściej kupują towary bezpośrednio z zagranicy, co zmusza do obniżenia marży i podnosi koszty. W takim otoczeniu każdy debiut z nowym marketplace’em przypomina próbę wjazdu na autostradę pod prąd.
Historia pokazuje, że wiele podobnych projektów upadło. W polskim internecie można wskazać na platformy DaWanda, Showroom.pl, Morele Marketplace, Mall.pl czy Ceneo Marketplace. Natomiast podobne porażki nie ograniczają się tylko do polskiego rynku (np. Jet.com, Rakuten Europe, Facebook Marketplace for Shops). Problemem nie jest brak produktów, ale matematyka rynku. Zderzenie z rzeczywistością bywa brutalne z powodu braku skali, zaufania i wysokich kosztów.
Dlatego jedyną szansą dla sukcesu nowych platform sprzedażowych jest znalezienie niszy lub budowa własnego ekosystemu. Rywalizacja z gigantami – na ich podwórku i zasadach – skończy się porażką. Jednak już inna taktyka, oparta na narracji o alternatywie wobec gigantów i lojalności swojej społeczności – może przynieść sukces.
Czy Goryla.pl odniesie sukces – możliwe scenariusze
Przyszłość Goryla.pl stoi pod znakiem zapytania, a projekt może podążyć w zupełnie różne strony. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest spadek zainteresowania po początkowym ruchu, który – jak się wydaje – jest mocno umiarkowany. Mimo że marketplace jest projektem ambitnym i głośnym medialnie, bez efektu skali zainteresowanie mogą stracić i sprzedawcy, i użytkownicy. Nawet pomimo ciekawej strategii z modelem live commerce.
Nie będzie to wówczas pierwszy projekt skoncentrowany wokół Telewizji Republika, który nie odniesie sukcesu. Za dobry przykład niezrealizowanych ambicji uchodzi platforma społecznościowa Albicla, która miała być polską odpowiedzią na atak na wolność słowa w social mediach. Żeby być sprawiedliwym, podobną wpadkę zaliczyły środowiska liberalne, dla których realną alternatywą dla skręcającego w prawo serwisu „X” miał być Bluesky. Oba produkty, podobnie jak zagraniczne Parler, Gab czy MeWe, nie przebiły się przez konkurencję w postaci Facebooka czy X.
To przykład, że w branży technologicznej „zwycięzca bierze wszystko”, a właściwie to kilku gigantów dzieli wspomniany tort pomiędzy siebie. Dotyczy to również e-commerce. Jeżeli więc Goryla nie chce podzielić losu projektów, które nie przebiły się na rynku, musi rosnąć w oparciu o stabilną widownię, bez konkurowania z gigantami. Żeby odnieść sukces, trzeba znaleźć niszę. Najlepszym przykładem jest LinkedIn jako profesjonalna platforma społecznościowa skupiona na karierze, biznesie i rozwoju zawodowym.
Zamiast bezpośredniej walki z konkurencją, lepiej stosować strategię drobnych kroków. Dla Goryla oznacza to poszerzanie kategorii, onboarding kolejnych sprzedawców i rozwijanie rzeczywiście przydatnych funkcji. Wówczas platforma handlowa nie zostanie polskim Amazonem, jednak może zbudować segment rynku, który jest dochodowy i stosunkowo odporny na wahania rynku reklamowego.
Przeczytaj też: Kultowy komunikator znowu w grze. Czy 1,9 mln zł wystarczy, by go uratować?
Podsumowując, wejście Republiki w e-commerce trzeba rozpatrywać w wymiarze symbolu. W ten sposób stacja deklaruje, że chce funkcjonować już nie tylko w świecie mediów zależnych od reklamodawców i algorytmów. Celem jest stworzenie własnego ekosystemu komercyjno-medialnego poza dominacją globalnych gigantów. Czas pokaże, czy Goryla odniesie sukces, czy może pozostanie jedynie krótkim, ale ciekawym przypisem w historii polskiego e-commerce.











































